Kanapka określana jako „mała" jest w naszych oczach mniej tucząca niż w rzeczywistości / fot. 123rf.com
Zwiększająca się popularność zdrowych sieci fast food w Ameryce i równoczesny wzrost licybz osób otyłych to tak zwany „amerykański paradoks". Jego źródeł należy szukać w tajemniczym efekcie aureoli, znanym w psychologii od lat, ale dopiero od niedawna rozumianym także w kontekście żywienia i wyborów konsumentów.
Zdrowotne halo
Na czym polega efekt aureoli? Kiedy rzuca ci się w oczy jakaś pozytywna cecha jakiejś osoby, natychmiast zaczyna ci się wydawać, że ma ona więcej zalet. Osoba ładna wydaje się także sympatyczna, uczynna i godna zaufania. Działa to też w drugą stronę. Osoba, która notorycznie się spóźnia, może być postrzegana jako niesympatyczny krętacz.
Efekt „zdrowotnego halo" spopularyzował prof. Brian Wansink zajmujący się zachowaniami konsumenckimi i dietetyką. Odniósł on znany w psychologii efekt aureoli do postrzegania produktów przez kupujących.
Efekt halo to skrót myślowy, który z łatwością wykorzystują mistrzowie manipulacji - zarówno w polityce, jak i w biznesie czy projektowaniu opakowań produktów.
"Organiczne", "małe" i "zdrowe" - jak to na nas działa?
W sieci fast foodów, reklamowanej jako restauracja oferująca zdrowe jedzenie, klienci mieli wrażenie, że główne dania mają mniej kalorii niż faktycznie zawierały. Zamawiali też bardziej kaloryczne dodatki, napoje i desery. Porównywano ich wybory do wyborów osób stołujących się w „tradycyjnych" fast foodach, postrzeganych jako niezdrowe.
Działa to tak, że wydaje się nam, iż porcje oznaczane jako „małe" mają mniej kalorii niż inne, niezależnie od tego, ile naprawdę mają kalorii, ani jaki jest ich rzeczywisty rozmiar.
Ciasteczka oznaczone napisem „organiczne" klienci uznawali za mniej kaloryczne niż te same ciasteczka bez takiego napisu. Działo się tak nawet wtedy, kiedy mieli oni dostęp do całego opakowania, na którym była informacja o (identycznej!) zawartości kalorycznej obu rodzajów ciasteczek.
Moc etykietki
Produkt określany jako zdrowy, organiczny lub mały jest przez konsumentów postrzegany jako niskokaloryczny. I to niezależnie od tego, ile faktycznie ma kalorii!
Pozytywna cecha widoczna na opakowaniu lub umieszczona w nazwie „promieniuje" na cały produkt - wydaje się nam lepszy, czyli mniej kaloryczny.
Z badań wynika, że podobne działanie mają etykietki mówiące, że produkt:
- nie zawiera tłuszczów trans,
- zawiera antyoksydanty,
- zawiera witaminy,
- zawiera bakterie probiotyczne.
Jak bronić się przed efektem halo?
Tak naprawdę nie jest to takie trudne. Wystarczy zwracać uwagę nie tyle na etykietkę z przodu produktu, a na to, co jest umieszczone z tyłu, także małym druczkiem. Producenci mają bowiem obowiązek umieszczać informacje o zawartości poszczególnych składników odżywczych i kalorii w produkcie.
Uwaga! Przy odczytywaniu standardowej tabelki trzeba zwrócić uwagę na to, czy podaje ona zawartość całego kupowanego produktu, czy tylko jego porcji, np. 100 g.
Tekst: Anna Wiśniewska/Smaker.pl
Źródło:
Marion Nestle, Malden C. Nesheim „Why Calories Count: From Science to Politics"
Jak robić zdrowe zakupy? Kliknij!