Lubię tajemniczych ludzi, których do działania mogą zainspirować z pozoru prozaiczne rzeczy. Może dlatego z dużym zaciekawieniem czytałam wpisy Zemfiroczki (autorki bloga).
Blog prowadzony jest z niezwykłą lekkością, jest pełen pasji i przede wszystkim niebanalnych pomysłów. Najbardziej spodobał mi się wpis Love Storry z Happy Endem. Przeczytałam go kilka razy i muszę się Wam przyznać, że nigdy nie widziałam w taki sposób podanego przepisu na ciastka. Z resztą co Wam będę opowiadać, zobaczcie sami:
"(...) Scena nazywała się: "Krem cukierniczy Eli". W roli głównej wystąpił kogel - mogel, który w połączeniu z mazeiną rzucił się żywiołowo w odmęty gorącego mleka. W międzyczasie, kiedy gra posuwała się w czasie, dołączali kolejni aktorzy: miętowa esencja, zielony barwnik, zmielone pistacje i masło.
Najlepsza była jednak scena finałowa, kiedy wszyscy aktorzy pojawili się (w różnych stanach skupienia) wspólnie, aby uskutecznić zakończenie. Można powiedzieć, iż mogliśmy obserwować love story z happy - endem. Aktorzy się połączyli i zrobiło się słodko. Przedstawienie było nad wyraz realistyczne. Jeśli odczuwacie niedosyt, namawiam Was na udanie się na najbliższy spektakl w kuchni własnej. Naprawdę warto ;)"
Genialne, nieprawdaż? Nie wiedziałam, że przepis na zwykłe makaroniki można przedstawić w tak fascynujący sposób. Serdecznie polecam Wam 'Bełkoty... kuchenne oczka ;)...'