Kochasz gotować?
Zarabiaj ze Smakerem na dodawaniu przepisów!
Jesienny ocet gruszkowy można nastawić z całych owoców albo z obierek. A ponieważ robiłam w tym roku sporo przetworów z gruszek, to miałam też dużo obierek i gniazd nasiennych. Mogłabym wyrzucić je na kompost i to by nie było marnotrawstwo, ale zachciało mi się nastawić ocet gruszkowy właśnie z obierek. Już go robiłam w poprzednich latach, ale nie pisałam o nim wcześniej. A jest bardzo przyjemnym octem. Nieco podobny do jabłkowego, mnie wydaje się nieco delikatniejszy. Nie wiem, z czego to wynika i może to jest tylko moje złudzenie, ale nawet jeśli – to i tak zawsze warto nastawić nowy ocet.
Chcesz zaserwować ciepłe danie na Sylwestra? Pożywny, łatwy w przygotowaniu g...
Odsłon: 1289
Przepis jest bardzo prosty, a piernik robi się naprawdę szybko. Każdy, nawet...
Odsłon: 120
Pierniczki których nie może zabraknąć na świątecznym stole. Pierniczki łatwe...
Odsłon: 52
Chcesz zaserwować ciepłe danie na Sylwestra? Pożywny, łatwy w przygotowaniu g...
Odsłon: 1289
Przepis jest bardzo prosty, a piernik robi się naprawdę szybko. Każdy, nawet...
Odsłon: 120
Pierniczki których nie może zabraknąć na świątecznym stole. Pierniczki łatwe...
Odsłon: 52
Składniki
Gruszki trzeba pokroić na mniejsze cząstki, mogą to być plastry. Kroimy razem ze skórką i gniazdami nasiennymi. Nie zalecam przepuszczania przez maszynkę (choć to wydajny i szybki sposób), bo później będziesz mieć problem z przecedzeniem gotowego octu. A jeśli używasz obierek, to masz już gotowy surowiec.
Wypełnij gruszkami odpowiedniej wielkości naczynie, owoce powinny wypełniać je mniej więcej w 2/3. Może to być słoik, wielki słój, a nawet kamionkowy garnek lub inny pojemnik. To zależy od tego, ile masz surowca.
Przygotuj syrop do zalania gruszek. W tym celu na każdy litr wody (najlepiej filtrowanej albo przegotowanej i ostudzonej) weź 4 łyżki cukru i rozpuść przed wlaniem do naczynia z owocami. Ilość potrzebnego płynu jest oczywiście zależna od ilości gruszek. Owoce mają być przykryte, jednak nie napełniaj naczynia do końca. Pracujący ocet często pieni się, buzuje, podnosi się poziom płynu – może wtedy wykipieć. I dlatego zawsze zalecam, aby słoik postawić na tacy lub dużym talerzu. Tak na wszelki wypadek. I jeszcze dodaj matkę octową, jeśli ją masz.
Dalsze kroki, które należy zrobić, przygotowując ocet gruszkowy, są takie same, jak w przypadku każdego innego octu opisanego na blogu. Nie ma tu sztywnych ram czasowych, niczego nie odmierza się zegarkiem ani kalendarzem. Nastaw należy obserwować i postępować według wszelkich wskazówek, które opisałam w różnych octowych wpisach na blogu. Z biegiem czasu ja też się uczę i wyciągam różne wnioski, więc naprawdę warto sobie poczytać, nie ograniczając się do jednego lub dwóch artykułów. Część informacji się powtarza, wiadomo – przecież to wszystko jest o occie. Ale są też unikalne treści w poszczególnych wpisach i w komentarzach do nich. A ponieważ octu nie należy poganiać, to masz dużo czasu na czytanie i wyciąganie własnych wniosków. Zapraszam do lektury wpisów na blogu.
Na początku zamieszczę pewną ważną uwagę, bo to może każdego spotkać i warto wiedzieć, że to nie jest Twój błąd. I jeszcze – co można poprawić. Otóż mój pierwszy tegoroczny ocet gruszkowy nastawiłam już na początku października, gdy przygotowywałam kompoty z gruszek. To jest ocet niezwykle prosty do przygotowania, zupełnie tak samo, jak ocet jabłkowy, więc jak zwykle umieściłam wszystko w słoiku, zabezpieczyłam przed muszkami i włączyłam tryb czekania. Ale po niedługim czasie okazało się, że płyn wygląda jak kisiel, ciągnie się za łyżką i w ogóle nie jest taki, jak powinien być. O rety, katastrofa, fermentacja mannitowa!
Kiedyś próbowałam ratować taki skrzywiony ocet, ale bez powodzenia. Więc tym bardziej nie chciałam poświęcać uwagi nieudanemu octowi z gruszek. Bo on jest tani i w sezonie łatwy do nastawienia od nowa. Wylałam więc zawartość słoika na kompostownik, umyłam słój porządnie i odkaziłam, spryskując wnętrze spirytusem. Można też przepłukać go roztworem pirosiarczynu potasu, ale zdecydowanie odradzam wyparzanie wrzątkiem dużych słojów, bo bardzo często pękają na skutek gwałtownej zmiany temperatury.
No i wreszcie po odkażeniu słoja znów umieściłam w nim obierki, wodę z cukrem i – tym razem, na wszelki wypadek – matkę octową, która powinna dopilnować prawidłowego kierunku fermentacji. Teraz, po upływie półtora miesiąca, mogę napisać, że mateczka wypełniła swoje zadanie.