Kochasz gotować?
Zarabiaj ze Smakerem na dodawaniu przepisów!
Wiem, że jest już po sezonie. Ale kiedy robi się przetwory, to z reguły jest za mało czasu na robienie zdjęć i pisanie przepisów. Dlatego dopiero teraz coś, co pewnie każdy zna i wiele osób robiło. Można je też chyba kupić w każdym sklepie spożywczym. Ale czy w takiej wersji? Druga sprawa, to procentowa zawartość owoców w kupnych przetworach. Sprawdzaliście kiedyś? To spójrzcie na etykietę. Mocno się zdziwicie… W przetworach owocowych czasem używam cukru. Choć, jeśli owoce są słodkie, to staram się minimalizować jego użycie. A dżem lub konfitura i tak będą dość słodkie w smaku. Ale prawie 100 procent przetworu to owoce. Dla zagęszczenia dodaję naturalne pektyny. Też są już dostępne w handlu. Zamiast wszystkich dżemfix’ów czy żelfix’ów… Mamy pyszne własne przetwory. Zdrowe, smaczne i często w smakach, których nie znajdzie się w sklepach. O smakach zresztą za chwilę. Bo tu też mamy pole do popisu… To co? Robimy?
Czy to najlepsze brownie jakie zjesz:owszem
Odsłon: 189
Czy to najlepsze brownie jakie zjesz:owszem
Odsłon: 189
Składniki
Wiśnie drylujemy. Wrzucamy do garnka, zasypujemy cukrem. Zostawiamy na 24 godziny. Następnego dnia zlewamy powstały sok, podlewamy odrobiną wody i delikatnie podgrzewamy, co jakiś czas mieszając. Kiedy soku znów będzie dużo, zlewamy. Sok przelewamy w butelki albo słoiki i mamy do picia po rozcieńczeniu lub zaczątek kompotu na zimę. Ale to tylko produkt uboczny powstały podczas robienia konfitury.
Czas na tę właściwą. Wiśnie, które zostały w garnku, podgrzewamy na wolnym ogniu 2 – 3 godziny, dość często mieszając. Wyłączamy, zostawiamy na kilka godzin, po czym czynność powtarzamy. Znów wyłączamy. Odpowiem od razu niedowiarkom. Nie, nie od razu będzie z tego konfitura, ponieważ bazujemy na słodkości wiśni. Cukier, którego użyliśmy został odlany wraz z sokiem, w którym się rozpuścił. Więc proces przebiega wolniej. Teraz szykujemy resztę. Wyparzamy słoiki i nakrętki. Drobno siekamy miętę. Szykujemy pektynę i pozostałe dodatki. Grzejemy wiśnie. Kiedy są gorące, dodajemy pektynę, która ma naturalnie zagęścić naszą konfiturę. Ile? Nie ma co szaleć, żeby nie przedobrzyć. Najlepiej robić to niewielkimi partiami. Po rozpuszczeniu pektyny (najlepiej mieszać „rózgą” bo potrafi się brylić) i trzeba zrobić test „zimnego talerzyka”.
Dla tych, którzy nie wiedzą na czym on polega, wyjaśniam. Wkładamy mały talerzyk do zamrażalnika na minimum 10 minut. Wyjmujemy. Kilkoma kroplami gorącej konfitury skrapiamy talerzyk. Po chwili wiemy już jaką gęstość będzie miała nasza konfitura po ostygnięciu. Jeśli wystarczająca, to kończymy. Jeśli jest zbyt rzadka, dodajemy jeszcze pektyny. Jeżeli uznaliśmy, że konsystencja konfitury będzie taka jaką lubimy, pora pierwszą partię przekładać w słoiki. Gorącą wkładamy delikatnie do słoiczków, zakręcamy, odwracamy do góry dnem. Podpowiem jeszcze mniej doświadczonym, że w handlu dostępne są lejki do słoików dzięki, którym nie musimy ubrudzić wszystkiego dookoła podczas przekładania konfitury do słoiczków. Druga sprawa, że wygodnie robić to za pomocą łyżki do sosów.
Resztę, w zależności od tego, ile chcemy mieć smaków, albo doprawiamy, albo przekładamy część do drugiego garnka. Jeśli trzy smaki, to dzielimy pozostałą część konfitury na pół. Drugą część doprawiamy wanilią, wkładamy do słoiczków, zakręcamy, odwracamy do góry dnem. Do trzeciej dodajemy posiekaną miętę * (dwie spore garście). I teraz w zależności od upodobań, albo dodajemy chili (niedużo, jakieś pół czubatej łyżeczki), albo kończymy. Mieszamy, przekładamy do słoiczków. Zakręcamy. Odwracamy do góry dnem. Pasteryzujemy. Mamy konfiturę czereśniową w trzech smakach: zwykłą, z wanilią oraz z miętą lub z miętą i chili. W sklepach takich nie znajdziecie… A to nie wszystkie możliwości. Ogranicza nas tylko wyobraźnia.
* Próbowałem zrobić z wanilią i miętą. Niestety, mięta zdominowała smak wanilii. Dlatego w tej wersji zużyjemy mniej wanilii, bo w pozostałych częściach i tak nie byłoby czuć jej smaku.