Kochasz gotować?
Zarabiaj ze Smakerem na dodawaniu przepisów!
O nalewkach powstała już pewnie niejedna książka. Czy wyważam, więc otwarte drzwi? Niekoniecznie. Nie wszystko zawsze trzeba robić „po książkowemu”. I może wtedy wyjdzie inne, lepsze, ciekawsze w smaku. Warto próbować. Jak, bez mała, ze wszystkim w kuchni. Najwyżej nie będzie smakowało. I po raz drugi tego nie zrobimy. Albo udoskonalimy w kolejnej wersji i to będzie hit… Z tą też myślą, wziąłem się za tę nalewkę. Nie korzystałem tym razem z książek ani filmów, a jedynie rad moich bardziej doświadczonych w tej materii kolegów. I kiedy później zapoznałem się z wiedzą innych guru od nalewek stwierdziłem, że to chyba jednak oni mogliby się uczyć ode mnie… Efekt zachwyca wszystkich próbujących… Aha. Nazwa może być trochę myląca, ponieważ do zrobienia nalewki użyłem pół na pół owoców pigwy (te większe) i owoców pigwowca japońskiego (mniejsze). To co? Robimy?
Sałatkę te można użyć do obiadu albo urozmaicić różnymi dodatkami, np. plastr...
Odsłon: 6703
Przepis dnia
Polecam. Rozgrzewajace danie na rodzinne spotkanie.
Odsłon: 978
Miałam w lodówce gotową masę makową, ciasto francuskie i po krótkim namyśle p...
Odsłon: 519
Sałatkę te można użyć do obiadu albo urozmaicić różnymi dodatkami, np. plastr...
Odsłon: 6703
Przepis dnia
Polecam. Rozgrzewajace danie na rodzinne spotkanie.
Odsłon: 978
Miałam w lodówce gotową masę makową, ciasto francuskie i po krótkim namyśle p...
Odsłon: 519
Składniki
Jak już zasugerowałem podając listę składników, owoce musimy pozbawić gniazd nasiennych. W tym celu owoce najpierw myjemy, dzielimy na ćwiartki i dopiero usuwamy gniazda nasienne. Następnie kroimy nieco drobniej. I teraz pierwsza rzecz, której nie znajdziecie w żadnej książce. Pokrojone owoce umieszczamy partiami w słoju (można użyć mniejszego, pośredniego naczynia), zasypujemy cukrem (1 kg cukru na 1 kg owoców) i podgrzewamy. Moglibyśmy wystawić je na słońce, ale kiedy owoce pigwy są dojrzałe, to słońce nie grzeje już tak mocno. Możemy to jednak zrobić na kuchence lub w mikrofali (wtedy musimy użyć po drodze mniejszego naczynia). Po co? Otóż jak się przekonałem, owoce wydzielają wtedy zauważalnie więcej soku. Jeśli już podgrzaliście i macie całość w słoju, to (opcjonalnie) możemy dodać skórki cytryny, pomarańczy, kilka goździków i korę cynamonu. Smak będzie ciekawszy, aczkolwiek nie jest to niezbędne. Zakręcamy zatem jegomościa i zostawiamy na cztery do ośmiu tygodni, aby owoce oddały cały sok. Oczywiście musimy ten słój wziąć w ręce i zrobić kilka kółek, żeby przemieszać zawartość. Na początku codziennie, po dwóch tygodniach już rzadziej. Będziemy widzieli, jak pojawia nam się coraz więcej soku. Kiedy po kilku tygodniach stwierdzimy, że go już nie przybywa, czas przejść do kolejnego etapu.
I teraz znów odstępstwo od książkowych zasad. Nie zlewamy soku. Do słoja wlewamy oba rodzaje alkoholu. Mieszamy i pozostawiamy na… pół roku. Też czasem potrząsając słojem. Według mnie dopiero po tym czasie nalewka pigwowa nabiera smaku. Wcześniej próbowany efekt jest, delikatnie mówiąc, niezadowalający. Po tym czasie możemy skorygować słodycz lub moc trunku.
I etap trzeci. Filtrujemy nalewkę za pomocą woreczka filtracyjnego. Alkohol mamy już wyklarowany, przelewamy, więc do butelek, które stawiamy w ciemnym miejscu jeszcze przynajmniej na dwa miesiące… I wtedy już możemy delektować się nie byle, jakim trunkiem…
A owoce… mają kilka zastosowań. Wspomnę o dwóch. Możemy odłożyć do mniejszych słoiczków i dodawać po kilka kawałków do herbaty. Szczególnie zimą. Rozgrzeje. Druga możliwość to rozdrobnienie ich na miazgę za pomocą blendera, dodanie rozdrobnionych jabłek i usmażenie konfitury. Jest fenomenalna… Ale to tylko efekt uboczny. My skupiamy się na sączeniu, jakże wspaniałej nalewki. Na zdrowie :)