Kochasz gotować?
Zarabiaj ze Smakerem na dodawaniu przepisów!
Całkiem niedawno powstał w mojej kuchni arbuz kiszony bez czosnku, bo nie chciałam, żeby smakował jak kiszone ogórki. Już po upływie tygodnia jest smaczny – lekko kwaśny i musujący. A było to tak: przed wyjazdem na „długi weekend” musiałam coś zrobić z arbuzem, którego nie daliśmy rady zjeść. Najprościej było nastawić kiszonkę, więc ją nastawiłam.
Mając te składniki jakie podaje niżej głód nam nie jest groźny i niezapowiedz...
Odsłon: 139
Polecam.
Odsłon: 269
Mając te składniki jakie podaje niżej głód nam nie jest groźny i niezapowiedz...
Odsłon: 139
Polecam.
Odsłon: 269
Składniki
Obieraczką zdjęłam ciemną, zieloną warstwę skórki, bo to był zwyczajny arbuz ze sklepu, a nie wszystkie brudy da się zmyć z powierzchni takiej skóry. Więc chyba lepiej ją wyrzucić. Miąższ wraz z wewnętrzną warstwą skórki pokroiłam w zgrabne kawałki, a następnie wraz z przyprawami umieściłam w słoju. Z przypraw to był koper z kwiatem, kilka plastrów korzenia chrzanu i nieco ziela angielskiego.
Na wierzchu pozostało trochę niewykorzystanego miejsca, więc dołożyłam kilka kulek jasnego winogrona. Całość zalałam zimną solanką przygotowaną z 30 gramów soli kamiennej na litr wody (moja była z filtra, bo jakoś nie mam zaufania do wody prosto z kranu, gdyż u nas jest mocno chlorowana).
Nalałam solanki aż po brzegi i zamknęłam słoik szczelnie. Ten na zdjęciu to jest słój z Ikei, a pokrywka ma uszczelkę. Wiedziałam, że część solanki wypłynie podczas burzliwej fermentacji, to nieuniknione, więc postawiłam słój na tacy i wyniosłam do spiżarni. W miarę chłodnej, a na pewno dużo chłodniejszej, niż śródziemnomorskie temperatury panujące na zewnątrz. Więc arbuz kiszony bez czosnku miał od tej chwili optymalne warunki rozwoju. Wyniosłam go i pojechaliśmy nad morze.
Było pięknie, gorrrąco, wspaniale! Ale dwa dni po powrocie przypomniałam sobie o arbuzie, któremu właśnie mijał tydzień w słoiku. Przyniosłam delikwenta do domu i wszczęłam oględziny oraz degustację.
Obserwacja pierwsza i najważniejsza – oczywista sprawa, że część zalewy wyciekła, a w dodatku cała nagazowana zawartość słoika uniosła się ku górze i wystawała ponad powierzchnię solanki. Ale dzięki temu, że szczelnie zamknęłam słoik, pod pokrywką wytworzyła się ochronna warstwa dwutlenku węgla. Ten gaz, cięższy od powietrza, odcina od powierzchni kiszonki dostęp tlenu, a tym samym znacznie utrudnia rozwój pleśni. A nawet i kożuszka fermentacyjnego (który jest „tlenolubny”).
Nie wiem, jak by się taki arbuz kiszony bez czosnku zachował podczas dłuższego przechowywania, ale jest to kiszonka krótkotrwała, do szybkiego spożycia, więc czułam się bezpiecznie. Ta obserwacja pokazuje, że nie trzeba przyciskać niczym kiszonki, jeśli słoik jest szczelnie zamknięty. Nic nie powinno się zepsuć ani spleśnieć, co pokazuję na zdjęciach. Mam takie same obserwacje, jeśli chodzi o kiszenie ogórków na zimę. Przyciskać trzeba tylko małosolne, te, które kiszę w kamiennym garnku przykrytym ściereczką, takie do szybkiego spożycia.
Po tygodniu moja kiszonka z arbuza i winogron wygląda tak, jak widać na zdjęciu. Żadne pleśnie nie wyrosły na wierzchu :)
Obserwacja druga dotyczy konsystencji i smaku kiszonki. Otóż arbuz kiszony bez czosnku po tygodniu jest już bardziej kwaśny niż słodki, ale wciąż zachowuje jędrną konsystencję. Ma przyjemny smak, nieco podobny do ogórków małosolnych. Lekko musuje w ustach podczas jedzenia, co nie każdemu musi odpowiadać. Ale mnie się to musowanie bardzo podoba!
Tygodniowy słoik czym prędzej wstawiłam do lodówki, żeby zatrzymać proces fermentacji i na dłużej zachować smak oraz ten stan lekkiego musowania. Smacznego!