Każdy z nas lubi wybrać się do restauracji – w końcu to nie tylko dobre jedzenie, ale również wspaniały wystrój, atmosfera oraz obsługa, jakiej nie zaznamy w domu. Jednak za to wszystko musimy zapłacić i to czasem znacznie więcej niż byśmy tego chcieli. Czy wiedziałeś o tym, że restauratorzy dysponują całym wachlarzem sztuczek, które sprawiają, że wydajemy więcej? Oto niektóre z nich.
1. Ożywiają wspomnienia
Restauratorzy doskonale zdają sobie sprawę, że w czasie wizyty w restauracji pierwsze skrzypce grają emocje. To właśnie z tego względu w menu bardzo często znajdziemy „babcine” „ręcznie wykonane” potrawy, przygotowanie zgodnie ze „starą, rodzinną recepturą”. Takie chwyty lingwistyczne sprawiają, że zamawiamy chętniej i więcej. A że trudno zweryfikować ich prawdziwość, wykorzystuje się je bardzo często.
Ten grzech jest charakterystyczny nie tylko dla restauratorów, ale dla wszystkich sprzedawców jako ogółu. Bardzo często stosują oni tzw. podchwytliwe końcówki cen, które oszukują nasz umysł. 3,99 odbierajmy jeszcze jako 3 złote, chociaż faktycznie płacimy prawie 4. Co ciekawe, końcówka -95 odbierana jest przez nas umysł, jako jeszcze bardziej przyjazna. Być może dlatego, że nauczyliśmy się już sztuczki z -99?
Czy zwróciliście uwagę na to, że w kartach dań bardzo często pojawia się jedno danie, które jest zdecydowanie droższe od pozostałych? Mało kto je kupuje, jednak jego cel jest zupełnie inny - drogie danie ma sprawić, że ceny innych potraw będą wydawały się relatywnie tańsze i bardziej przystępne. Mają stanowić jedynie przyjemne tło, dzięki któremu to co na pierwszym planie (nieco tańsze dania), stają się dla nas bardziej atrakcyjne.
Z pewnością nie raz zwróciliście na to uwagę, że wiele restauracji nie umieszcza obok sumy należnej za danie waluty w jakiej została ona wyrażona. Zwykle zapis wygląda tak: „Pierogi z truskawkami - 15". Ale 15 czego? Złotych? Dolarów? Groszy? A może uśmiechów? Małym drukiem na końcu menu znajdziemy informację, że ceny podane są w złotówkach, jednak co sprawia, że waluty nie znajdziemy obok dania? Okazuje się, że ma to głębszą przyczynę. Badania wykazały, że zamawiając z menu, w którym nie ma zaznaczonej waluty, wydajemy znacznie więcej, niż wybierając dania z karty, gdzie stawkom towarzyszy skrót „zł" lub „PLN".
Co wybierzecie: „pierogi z truskawkami" czy może „ręcznie robione, mięciutkie pierożki nadziewane soczystymi truskawkami, dojrzewającymi w mazurskim słońcu, zaserwowane z kleksem najlepszej, polskiej śmietany"? Badania wskazują, że klienci częściej decydują się na dania, których nazwa serwuje nam jeszcze jakąś historię. Doskonale wiedzą o tym również restauratorzy, stosując w swoich kartach wyjątkowo kwieciste, oddziałujące na wyobraźnię opisy. Dzięki nim, nawet zwykłą kromkę chleba z masłem lub schabowego można sprzedać za kilkukrotnie wyższą stawkę.