Fot. 123RF
Dla gospodyń z tamtych lat brak czekolady, kukurydzy czy marcepanu, nie był problemem. Te mistrzynie zamienników potrafiły wyczarować ciasto czekoladowe bez czekolady, a z fasoli i marchwi marcepan. W czasach, gdy trudno było o mięso wieprzowe, kotleta schabowego robiły z mortadeli. Do sałatek natomiast, z powodu niedostępności sosu vinegret, dodawały śmietanę. Wyobraźnia pracowała i nikt nie chodził głodny, tym bardziej, że z pomocą przychodziły wszelkiego rodzaju poradniki kucharskie, które podpowiadały jak zastąpić jeden składnik innym.
Masz ochotę na ciasto czekoladowe, ale nie masz czekolady pod ręką? Sięgnij po sprawdzony peerelowski przepis - zrób blok czekoladowy i to w najbardziej siermiężnej wersji.
Blok czekoladowy / Fot. 123RF
Składniki:
- 1 kostka margaryny do wypieków,
- 1 szklanka cukru,
- 6 łyżek wody
- 1/2 paczki mleka w proszku (500g)- niegranulowanego
- 3 łyżki kakao
- 1 cukier wanilinowy
- ewentualnie: orzechy, biszkopty itp.
Sposób przygotowania:
1. Do garnka włóż 1 kostkę margaryny do wypieków, wsyp 1 szklankę cukru i dodaj 6 łyżek wody. Wymieszaj i rozpuść, gotują cna małym ogniu. Ostudź.
2. W innym naczyniu dokładnie wymieszaj 500 g mleka w proszku z 3 łyżkami kakao. Do mieszanki dodawaj wcześniej przygotowany tłuszcz z cukrem, powoli mieszając.
3. Gotową masę czekoladą postaw na ogniu, mieszaj. Krótko przed zagotowaniem, zdejmij z palnika.
4. Dodaj wedle uznania połamane herbatniki, rodzynki, orzechy
5. Wyłóż podłużną foremkę babkową folią i następnie wlej do niej przygotowaną masę.
6. Po wystygnięciu, włóż do lodówki. Ciasto gotowe.
Specjalność zakładu: naleśniki i pierogi
Prawdziwe oblężenie w Polsce Ludowej przeżywały bary mleczne. Praktycznie każde miasto miało taką jadłodajnię, gdzie za małe pieniądze robotnicy, uczniowie i urzędnicy mogli zjeść coś sycącego. A było w czym wybierać: naleśniki, pierogi, omlety, kotlety jajeczne, pyzy, pierogi leniwe, kasze, zupy, a czasem nawet dania mięsne. To tylko niektóre potrawy podawane w tych miejscach. Dania, choć proste, były smaczne. Nie polecano jeść jedynie bigosu, który zwykle był sporządzony z kiepskiej jakości resztek.
Wbrew pozorom, ówczesne bary mleczne wcale nie odbiegały standardem od tego, co współcześnie serwują tego typu jadłodajnie. Kobiety w białych czepkach i fartuchach, tak jak przed 30 laty, podają niedrogie i smaczne potrawy. I choć nie serwują ich już tylko na białych talerzach z niebieską obwódką z napisem: Społem, wiele jadłodajni zachowało peerelowski wystrój. Niska cena i domowa kuchnia przyciągają jednak nawet najbardziej wybrednych. I jak przed laty, jedzą tam osoby z różnych środowisk. Młodzi mogą spróbować tradycyjnych dań, a ci nieco starsi , z sentymentem powspominać minione czasy.
Smakołyki PRL-u, czyli prawdziwy kogel-mogel
Każda epoka ma swe własne smaki. Niektóre jednak pozostają ponadczasowe. Szyszki ryżowe, mieszanka wedlowska, lizaki z kwiatkiem, czy miętówki, są produkowane do dziś. Dzieci nadal jedzą vibovit, sypiąc go sobie na język, a i soczek z imperialistycznym kaczorem Donaldem wymalowanym na kartoniku, także się znajdzie. Jeśli dorastałeś w PRL-u, to z pewnością pamiętasz lizaki „kodżaki", czekoladę Twardowską, czy lody Bambino . Ciepłe wspomnienia wzbudzają także gumy turbo, obtaczane w czekoladzie kulki z płatków owsianych, herbatniki gwiazdeczki czy torcik waflowy. Nie sposób nie pamiętać soków z saturatora, przygotowywanych z wody sodowej i barwników. Te charakterystyczne automaty były stałym elementem peerelowskiego krajobrazu i stanowiły niemalże element folkloru. Peerelowskie słodycze można było popijać także Polo Cocktą albo oranżadą kupowaną w proszku, ale tę ostatnią chętniej spożywano bezpośrednio z opakowania.
Torcik waflowy/ Fot. 123RF
Prawdziwym rarytasem był wafelek Prince Polo oraz samodzielnie przygotowany kogel-mogel. Dobrze smakowały również płatki owsiane a'la ciasteczka czekoladowe, których sposób przygotowania prezentujemy poniżej.
Składniki:
- zamiast czekolady kakao
- 1 gorzka czekolada
- 5-6 łyżek mleka
- 3 łyżki cukru
- kilka orzechów włoskich posiekanych
- 1 jabłko pokrojone w drobną kostkę
- płatki owsiane
Sposób przygotowania:
1. Przygotuj garnek, włóż 1 gorzką czekoladę, dodaj 5-6 łyżek mleka, 3 łyżki cukru rozpuść.
2. Do masy czekoladowej wsyp kilka orzechów, 1 pokrojone jabłko.
3. Dosyp płatki owsiane. Nie przesadź, bo masa nie powinna być sucha. Masa musi się kleić.
4. Przygotuj talerz i posmaruj go olejem. Przełóż na niego otrzymaną masę. Najlepiej smakuje jeśli spędzi trochę czasu w lodówce.
Kulinarne sukcesy PRL-u
Czasy PRL-u, zwłaszcza okres kryzysu, kiedy sklepowe półki świeciły pustkami, udowodniły, że Polak potrafi. W kuchniach powstawały dania, które podbijały serca wielu osób. I co z tego, że do typowej sałatki jarzynowej nie dodawało się kukurydzy? W PRL-u mieliśmy do czynienia jedynie z kolbami kukurydzy, zaś ta puszkowana, pomijając okazjonalne dostawy z Bułgarii czy Węgier, pojawiła się w sklepach dopiero za czasów rządu Mazowieckiego. Z resztą nawet bez niej sałatki naszym mam smakowały wybornie. Panie domu obowiązkowo dekorowały ją „grzybkiem" z pomidora.
W sklepach można było znaleźć śledzie solone z beczki, dorsze, halibuty czy kostki z mintaja. Popularne było jedzenie potraw przygotowanych z podrobów oraz przyrządzanie, do dziś lubianych, kotletów schabowych, tatara, golonki, bryzola, sztufady, czy kotleta pożarskiego. Wyjątkowo znaną i chętnie stosowaną przyprawą była owiana złą sławą Maggi.
Fish spread po polsku
I na koniec jeden z największych sukcesów eksportowych Polski Ludowej - paprykarz szczeciński. Przepis na ekonomiczny triumf oparty jest na mielonej rybie z ryżem, cebulą i koncentratem pomidorowym. Aby produkt się udał, niezbędne jest użycie odpowiednich przypraw i zalanie całości olejem roślinnym.
Pierwsze puszki tej mieszanki zeszły z taśmy produkcyjnej Gryfa w 1967 roku. W czasach kryzysu stracił na jakości, ponieważ poza mięsem rybim, zdarzało się, że trafiały do niego odpady: łuski, fragmenty płetw, ości, głowy i kręgosłupy rybie. Na szczęście te czas już minęły, a od 2010 roku paprykarz szczeciński jest uznawany za tradycyjny produkt województwa zachodniopomorskiego.
To już koniec krótkiej podróży po kuchni PRL-u. Jak widać, wiele potraw przetrwało próbę czasu i - nawet w kapitalizmie - smakuje wybornie. Zwłaszcza doprawione nostalgią i ciepłymi wspomnieniami.
Tekst: Katarzyna Augustyniak