Kanapkowy konkurs dobiegł końca. Wybór zwycięzcy był wyjątkowo trudny. Zaskoczyliście nas ogromną kreatywnością. Wasze alternatywne historie powastania kanapki były rewelacyjne! Niestety nagrodę główną możemy przyznać tylko jednej osobie. Sandwich maker powędruje do Pani Sylwii z Wojcieszowa.
'Dawno dawno temu, w za siedmioma górami, za siedmioma lasami, żyła sobie pewna mikroskopijnej wielkości dziewczynka z ojcem. Byli tak mali, że można by przysiąc, że to bliska rodzina calineczki. Była to rodzina uboga, acz starali się żyć godnie. Ojciec pracował ciężko jako stolarz i prawie nigdy nie było go w domu, córeczka natomiast była zaradna, inteligentna i starała się przejąć wszystkie domowe obowiązki. Ojciec dostawał wynagrodzenie w drewnie, meblach i drewnianych przedmiotach codziennego użytku. Najgorsze były u nich problemy z jedzeniem - prawie zawsze go w domu brakowało. Dziewczynka starała się jednak pozyskiwać jadło- zbierała leśne owoce oraz grzyby i dostawała mięso oraz warzywa w zamian za pomoc sąsiadom.
W wolnych chwilach córka lubiła przesiadywać przed kominkiem na ogromnej kanapie, czytając książki. Było to jej ulubione miejsce w ich małym, skromnym domku.
Któregoś dnia, wybierając się - jak co dzień - do pobliskiego lasu po owoce, natknęła się na tajemnicze, małe, złote pudełeczko, leżące na ziemi. Dziecięca ciekawość wygrała - podniosła je, obejrzała z ciekawością z każdej strony - i oto po otwarciu pudełka przed oczami bohaterki ukazał się mały, śmieszny, półprzezroczysty stworek, wyglądem przypominający krasnala.
- Witaj zacne dziecię! Słyszałem, że jesteś dobrą córką, pomagasz ojcu i nie zaniedbujesz swoich obowiązków. Zasłużyłaś na nagrodę. Mogę spełnić twoje jedno życzenie. Pamiętaj, musisz być rozważna - tylko JEDNO życzenie.
Po dłuższym zastanowieniu dziewczynka wyciągnęła ze swojej torebki wszystko co miała - chleb, ser, mięso i warzywa. Wszystko zręcznie pokroiła i poprzekładała, tworząc małą wieżę. Skonfundowany krasnal tylko patrzył i pytał się w duchy: „co ona wyrabia?" Lecz ona dokładnie wiedziała, co wyrabia! Położyła wieżyczkę na ziemi i rzekła:
- Chcę, by ta wieża stała się wielka! Tak ogromna, jak... jak... (i tu chwila zastanowienia) kanapa w moim domu! Chcę, żeby każda taka wieża, którą przygotuję, stawała się ogromna!
Magiczny stworek wykonał polecenie. Dziewczynka ujrzała przed sobą ogromną... kanapę z jedzenia. Z wrażenia aż na niej usiadła! Postanowiła, że zostawi ten wielki eksponat w lesie i oznaczy go tabliczką „KANAPA". Uradowana, że wraz z ojcem będą mieli co jeść, pognała do domu.
- Tato, tato! Spójrz! Już nigdy nie będziemy głodni! - zawołała bohaterka od progu.
Aby to zademonstrować, wyciągnęła ze spiżarki chleb i jakieś dodatki, zrobiła wieżyczkę, podobną do tej w lesie, a po chwili jedzenie zamieniło się w wielką „kanapę". Ojciec rozpłakał się ze szczęścia, choć nie pojmował, jak te czary są możliwe. Spróbował wyrobu swojej córki i uśmiechnął się, pełen przekonania. Odtąd żyli oboje dostatnio i szczęśliwie.
Kilka dni po tych wydarzeniach, przez las przeszedł pewien młodzieniec. Człowiek w porównaniu z naszymi bohaterami, był ogromny! Patrzył on uważnie pod nogi, bowiem wiedział, że zagajnik zamieszkują miniaturowe postacie. W którymś momencie zauważył leżący na ziemi pokrojony chleb z dodatkami. Schylił się, by go podnieść i z wielkim wysiłkiem odczytał miniaturowy napis na tabliczce - „KANAPA".
- Co to jest? Przecież to jest malutkie! Chyba KANAPKA, a nie kanapa... Kto normalny je chleb z mięsem i warzywami? - zdziwił się chłopak. Skusił się jednak na jeden kęs i... zaniemógł z wrażenia. Poleciał szybko do domu i opowiedział o wszystkim swoim znajomym. Tak właśnie w świecie ludzi rozprzestrzenił się przepis na kanapkę. Kanapkę, która do dziś jest jednym z najczęściej spożywanych posiłków.'
Wyróżnienie w postaci książki Julii Bator "Zamień chemię na jedzenie" przynajemy dwóm osobom.
Pani Adriannie z Poznania
'Sekret Wam historii powstania kanapki zdradzę moi mili,
Myślę, że wiem jak wyglądało wymyślenie kanapki w jednej chwili.
A wydaje mi się, że maczały palce w tym dwie osoby młodziutkie,
Kobieta i mężczyzna - dwoje zakochanych jeszcze w doświadczenia głupiutkie.
Ewidentnie na randkę chłopak chciał pannę zaprosić,
Recz jasna planował ją o rękę poprosić.
Dokładnie gdzie miało to miejsce - nikt tego nie wie,
Legenda głosi, że było to w małej wiosce przy zalewie.
A więc młodzieniec chcąc się pannie przypodobać,
Lubiane przez nią potrawy chciał przygotować.
Uszykował to wszystko w jednym koszyku,
Dobrze wiecie - chciał prosić o rękę na pikniku.
Zerwał bukiet świeżych maków prosto z pola,
I uszykował romantyczne miejsce z widokiem na lasy i jeziora.
Z lubą się umówił na godziny wieczorne,
Emocje jednak w stresie są strasznie niesforne.
Szykując się w biegu chwycił koszyk długo nie czekając,
Mając w myśli ukochaną wybiegł z domu na nic nie zwlekając.
A potem gdy już przyszedł czas na przekąski odpowiedni,
Każdy był już tak głodny, że coś by zjedli...
I młodzieniec otwiera koszyk o ich przyszłości marzy...
Eh.... zawiesił głos i widząc same produkty : suchy chleb, kiełbasę i kostkę masła - zbladł na twarzy.
Miłość nie wybiera, więc wymyślili sobie KANAPKI by nie siedzieć na głodnego, gdy ich los się waży.'
Pani Aleksandra Filipowska
'Mało kto wie, że za wynalezieniem kanapki stoi kobieta. I to kobieta nie byle jaka, bo matka. tak naprawdę słowo to pochodzi z połączenia słów KAtarzyna i NAPka.
Dawno dawno temu, gdy kobiety wychowywały z reguły gromadkę dzieci i o opiekunkach czy pójściu do etatowej pracy nikt nie słyszał, żyła pewna Katarzyna. Całe dnie spędzała zajmując się dziećmi, jednak ponieważ los jej nie oszczędzał, w nieszczęśliwym wypadku straciła męża i musiała radzić sobie sama. Nocami więc pracowała naprawiając rybakom z wioski sieci. Praca z metalowymi kółeczkami tak dobrze jej szła, że wkrótce zaczęła ich używać do wyrobu własnych nap. Te napy okazały się idealne do ubranek, zamykanych worków, kurtek. I tak zaczęły jej się sypać
zamówienia- okoliczni mieszkańcy przynosili jej swoje ubrania, często podarte, popsute, z prośbą o założenie nap. Po całych nocach żmudnej, monotonnej pracy, była jak robot - położyć podstawę, w środek kółeczko, przykryć, ścisnąć... I tak któregoś dnia o świcie nie zastanawiając się co robi wzięła pajdę chleba, rzuciła plaster szynki, drugą pajdę, ścisnęła. Dopiero po chwili zorientowała się, że przecież miała zrobić śniadanie, a nic nie ugotowała! Spróbowała jednak swojego dzieła.
Wspaniałe! I tak proste! I tak idealnego w swej prostocie!'
Serdecznie gratulujemy wszystkim zwucięzcom!