fot. AKPA.PL
Zacznijmy od zbliżających się świąt. Jakie ma pani plany w tym roku?
- Tradycyjnie to ja organizuję Wigilię, do mnie zjeżdża rodzina. Uwielbiam te wszystkie przygotowania, gotowanie, pieczenie, zapachy...
A jakie potrawy planuje pani na kolację wigilijną?
- Już upiekłam pierniczki, lubię, jak poleżakują trochę, zanim trafią na stół. Wczoraj zrobiłam pierogi ruskie, pierogi z kapustą i grzybami, no i uszka.
Jaka jest pani ulubiona potrawa świąteczna?
- Najbardziej lubię kaszę z grzybami. Potem łazanki z makiem. Pierogi z suszoną śliwką. Barszcz czerwony z uszkami. I karp po żydowsku. Taka moja świąteczna lista (śmiech).
Woli pani słodkie czy słone potrawy?
- Wszystko lubię (śmiech). Ale chyba bardziej słodkie. Na wigilię będą pierniczki, które mam już upieczone. Upiekę też makowca, sernik, orzechowca i imbirowca. Acha, i „ciasteczka-słoneczka" - to taka marka mojego domu. Przepis na nie otwiera moją książkę „Słodki świat Ewy Wachowicz".
fot. AKPA.PL
Woli pani gotowanie z przepisu czy improwizację?
- Uwielbiam improwizować, ale tylko jeśli chodzi o te „słone" potrawy. W kuchni słodkiej trzeba działać dokładnie według przepisu, bo inaczej po prostu wyjdzie zakalec.
Jak zaczęła się pani przygoda z gotowaniem?
- Pierwsze ciasto, które upiekłam od początku do końca, to był placek zebra. Miałam wtedy 11 lat. Niestety, za wcześnie wyjęłam go z piekarnika i był niedopieczony. Ale trzeba coś raz zepsuć, żeby się czegoś nauczyć.
Czy ma pani danie, które kojarzy się pani z dzieciństwem?
- Młode ziemniaki z kwaśnym mlekiem. Kwaśne mleko z kamiennego naczynia, takie odstawiane.
fot. AKPA.PL
Jaki był najważniejszy dla pani moment w Top Chefie?
- Sam finał, oczywiście. Oczekiwanie na to, jak się sprawdzą finaliści. Ciekawą konkurencją dla mnie było zrobienie kociołka nad ogniskiem. To nie jest takie standardowe zadanie dla szefa kuchni. Trzeba wykazać się dużą kreatywnością, żeby np. na takiej imprezie plenerowej stworzyć smaczną i efektowną potrawę jednogarnkową.
Jak wygląda praca w takim w programie „od środka"? Jaka była atmosfera na planie?
- Mamy fantastyczne jury - dobrze nam się razem pracuje. Każdy ma swój obszar kulinarny, inne doświadczenia, ale potrafimy słuchać się nawzajem. Dajemy się czasem przeciągnąć „na druga stronę mocy", chociaż często też pozostajemy przy własnym zdaniu. A szef jury, Wojciech Modest Amaro, jest perfekcyjny w każdym calu.
Uczestnicy byli zestresowani - z jednej strony borykali się z zadaniami kulinarnymi, z drugiej - z ograniczonym czasem, a z trzeciej - mieli jeszcze kamery i nas, jurorów, kręcących się między nimi. To był dla nich niezły poligon kulinarny.
Z kim chciałaby pani coś wspólnie ugotować?
- Gdybym miała taka możliwość to... (chwila zastanowienia)... chciałabym ugotować coś wspólnie z Gordonem Ramsayem. Chciałabym namacalnie sprawdzić, jaka jest jego kuchnia. I czy by się przy mnie zestresował. On maksymalnie wszystkich stresuje - chciałabym zobaczyć, czy ja bym mogła zestresować jego (śmiech).
Gdzie kupuje pani produkty, z których będzie pani gotować? Czy ma pani swoje ulubione miejsca?
- Mam w Krakowie ulubiony sklepik na Krupniczej. To sklep ze zdrową żywnością. Dostaję tam ziarno orkiszowe i inne, takie bardziej niszowe produkty. Uwielbiam też place targowe, takie jak Stary Kleparz. Mam tam ulubionych dostawców, u których kupuję konkretne produkty.
Skąd czerpie pani pomysły na przygotowywane potrawy?
- Bardzo dużo czerpię z podroży, które są również moją pasją. Czasem jest tak, że podróż jest ściśle związana z kulinariami, jak na przykład wyjazd do Barcelony. Nie tylko odwiedzam muzea czy ogrody, ale wieczorami chodzę do restauracji, na przykład tych z gwiazdkami Michelina. Smakuję, jakie składniki łącza tam ze sobą, co jest modne. Bo w kuchni też panują różne trendy.
Jaki jest pani sekret szczupłej sylwetki? Nie stosuje pani restrykcyjnych diet, prawda?
- Jestem przeciwnikiem takiego podejścia, że jesteśmy bez przerwy na diecie. Słowo „dieta", o znaczeniu „odżywianie", zostało strasznie spaczone przez diety odchudzające i kult szczupłości. Uważam, że trzeba w codziennym życiu mieć zdrowe podejście do jedzenia. Jeśli dostarczamy organizmowi odpowiednich składników i równoważymy to sportem, to jest wszystko w porządku. Nie możemy patrzeć na to w ten sposób, że stosujemy diety, żeby być szczupli. Powinniśmy być przede wszystkim zdrowi. Jest wielka mądrość w tradycyjnej kuchni polskiej i kuchni naszych przodków. Najlepsza jest kuchnia regionalna, ona jest dostosowana do klimatu w danym miejscu. Wszystko powinniśmy stosować z umiarem. Jest to zasada prawdziwa we wszystkim, także i w jedzeniu.
Czy zdradziłaby Pani czytelnikom Smakera jakiś ciekawy przepis? Na przykład wigilijny?
- Kasza z grzybami to taka nasza tradycyjna, wigilijna potrawa.
Składniki:
- 500 g kaszy jęczmiennej perłowej,
- 150 g suszonych grzybów,
- 3 łyżki masła,
- sól,
- 1 łyżeczka kminku.
Grzyby zalać wrzątkiem i odstawić na noc. Namoczone grzyby wyłowić i włożyć do kaszy. Delikatnie zlać wodę spod grzybów (tak, by cały osad pozostał w garnku) i zalać nią kaszę. Dodać masło. Uzupełnić wodą do poziomu 2 cm powyżej kaszy. Posolić do smaku. Gotować na małym ogniu, aż kasza wchłonie cały płyn (ok. 20 minut). Uważać, by się nie przypaliła. W razie potrzeby dolać wodę. Podawać z wiórkami chłodnego masła.
Rozmawiała: Anna Wiśniewska/Smaker.pl