Nie ma szans, nie odpocznę, jeśli czegoś nie zjem. Na szczęście z pomocą przyszedł Mecenas, który postanowił wyciągnąć mnie na lekki, niedzielny obiad. Tym razem postanowiliśmy wybrać miejsce według bardzo prostego klucza - jakaś nowa, niedroga i ładna knajpka.
W Krakowie na kulinarnej mapie w ostatnich tygodniach pojawiły się dwa ciekawe punkty, jednym z nich jest Restauracja Plac Nowy 1, o drugim innym razem.
Plac Nowy 1, to zupełnie nowa kamienica, która stanęła nieopodal targowiska przy Placu Nowym. Budynek ciekawie zaprojektowany i - choć dość nowoczesny - ładnie wkomponowuje się w otoczenie.
Mecenas zwrócił szczególną uwagę na fakt, że, mimo iż kamienica jest sporych rozmiarów, to nie góruje nad pozostałą zabudową, co pozytywnie wpływa na ogólne wrażenie wizualne. Weszliśmy do środka. Od progu przywitała nas uśmiechnięta menedżerka. Restauracja składa się z 3 sal - dwóch na dole i jednej na antresoli. Wybraliśmy stolik w małej, dolnej sali, znajdującej się pod szklanym dachem. Mecenas od razu zwrócił uwagę na wszechotaczające rośliny i na stonowany, dobrze zaprojektowany wystrój. Widać w tym rękę sprawnego architekta. We wnętrzach nie ma nic przypadkowego, żadnego zbędnego bibelotu, pokrytego grubą warstwą kurzu - jak to często zdarza się w krakowskich restauracjach.
Rozpoczęliśmy studiowanie karty. Ta niestety jest ułożona w dość dziwny sposób, jakby szef kuchni nie mógł się zdecydować, jaki sznyt nadać lokalowi. Z jednej strony, pozytywnie zaskakujące, w tym dość eleganckim miejscu, potrawy w stylu pierogów, klusek śląskich, kopytek czy śledzika - oczywiście w autorskich wersjach, z drugiej zaś oklepane pizze, makarony, sałatka cezar, krewetki w tempurze, modne ostatnio belgijskie frytki czy hamburgery.
Na początek zamówiliśmy zupę szefa kuchni - tego dnia to był krem z zielonego groszku z miętą. Nie musieliśmy na nią długo czekać. Krem okazał się być bardzo dobry, aksamitny i doskonale przyprawiony, z wyraźną nutą mięty. Jedyny minus to zbyt kwaśna śmietana, która po rozmieszaniu zaczęła się ważyć. Danie idealne na gorący dzień i doskonale rozbudzające kubki smakowe.
Po tak dobrze rozpoczętym obiedzie postanowiłem sprawdzić pierogi z wołowiną i kaszą gryczaną. Mecenas natomiast zamówił kluski śląskie w sosie serowym. Główne dania wjechały na nasz stolik już po 10 minutach. Talerze były podgrzane, a potrawy starannie i estetycznie ułożone.
Pierogi były smaczne, niestety nie znalazłem w farszu kaszy gryczanej, za to mięso było dobrze przyprawione, nie było suche ani włókniste. Ciasto było cienkie, a farszu dużo. Całość bardzo fajnie komponowała się ze świeżym bobem i drobno posiekaną papryczką chilli. Zupełnie niepotrzebnie na wierzch została położona pokaźna garść kiełków rzodkiewki. Po pierwsze, ostrości daniu miała dodawać chilli, a nie kiełki, a po drugie, czas przyozdabiania wszystkiego różnymi kiełkami już dawno minął.
Mecenas już po pierwszym kęsie swojego dania mocno się skrzywił. Od tego momentu wiedziałem, że nie będzie łatwo. Jego błękitne podniebienie nie znosi wielu składników, czasami zastanawiam się, czym na co dzień się żywi. Tym razem problemem okazał się sos serowy. W karcie niestety nie zostało napisane, że to sos z sera pleśniowego, a ten składnik jest niedopuszczalny w diecie Mecenasa. Dodatkowo okazało się, że ser nie został zrobiony z mleka krówki tylko z koziego. To przelało czarę goryczy i zaczęło się wyławianie z masy serowej klusek śląskich i dokładne ocieranie ich o brzeg talerza. Same kluski były smaczne i puszyste. Całość uzupełniona chipsami z szynki parmeńskiej i pomidorkami cherry, które uratowały ogólne wrażenie, bo są głównym składnikiem codziennej diety Mecenasa. Niestety, tak jak przy pierogach, kluski śląskie zostały przykryte garścią kiełków rzodkiewki.
Dania były dość spore, w związku z tym postanowiliśmy nie zamawiać deseru. Za całość zapłaciliśmy zaledwie 69 zł, więc, jak na Kazimierz, niezbyt dużo. Po wyjściu z restauracji zgodnie stwierdziliśmy, że miejsce ma potencjał. Muszą jednak coś zrobić z kartą, powinny się w niej znaleźć dokładniejsze informacje na temat dań, a zniknąć oklepane potrawy. Może dobrym pomysłem byłoby przygotowanie menu składającego się z autorskiego wydania ogólnie znanych i prostych potraw. Po kluskach śląskich i pierogach widać, że szef kuchni może pokusić się właśnie o takie skomponowanie karty.
Jedzenie | |
Wystrój | |
Obsługa | |
Cena do jakości |
Plac Nowy 1
Godziny otwarcia:
Niedziela - środa 9:00 - 24:00
Czwartek - sobota 9:00 - 2:00
Marcin Jędrasiewicz
Dziennikarz, z wyboru warszawiak i krakowianin, uwielbiający eksperymentować we własnej kuchni i poszukujący nowych smaków.
Zobacz też recenzję krakowskiej restauracji Balaton. Kliknij!