fot. AKPA.PL
Kiedy rozpoczęła się pana przygoda z gotowaniem?
- O zostaniu kucharzem marzyłem już jako mały dzieciak, a dokładnie 1 września 1979 roku (miałem wówczas 14 lat) dostałem się do szkoły gastronomicznej w Paryżu wygrywając wcześniej konkurs kulinarny. Przez pierwsze dwa lata nauki 3 tygodnie spędzałem w kuchni pracując i tydzień w szkole ucząc się teorii. Ciężko wówczas harowałem, żeby zdobyć dyplom. Dla chłopaka w tak młodym wieku tych 10, 12, a czasem i 15 godzin dziennie w kuchni to była naprawdę ciężka praca.
Jakie było pierwsze danie, które przyrządził pan samodzielnie od początku do końca?
- Souffle z serem gruyere i kurczak grillowany z sosem diable. To były dania egzaminacyjne, dzięki nim otrzymałem mój dyplom.
Gotowanie to dla pana praca czy pasja?
- I jedno, i drugie.
Pana ulubione danie pochodzi z kuchni polskiej czy francuskiej? A może hiszpańskiej?
- Właściwie w każdej z tych kuchni mam swoje ulubione danie. Kuchnia polska to doskonałe zupy, kuchnia francuska to świetne owoce morza, a kuchnia hiszpańska to moje dzieciństwo.
Czy ma pan swoje ulubione danie z dzieciństwa?
- Całe mnóstwo, ale najbardziej gaspacho i kaczka z pomarańczami. Moja mama przyrządzała je pierwszorzędnie, to smaki mojego dzieciństwa i młodości.
Co uznałby pan za najdziwniejszą potrawę jedzoną w Polsce?
- Czarnina. Potrawa jak dla mnie dziwna, ale bardzo smaczna.
Czy Polacy zaskoczyli pana kiedyś kulinarnie?
- Oczywiście, im dalej w głąb, tym częściej jestem zaskakiwany. Miałem okazję spróbować kilku typowo regionalnych potraw i mam nadzieję jeszcze wielu spróbować.
Kto według pana lepiej gotuje? Francuzi czy Polacy? Kobiety czy mężczyźni?
- Nie oceniałbym tego w takich kryteriach. Kuchnie polska i francuska różnią się od siebie stąd powiedziałbym raczej, że Francuzi i Polacy gotują inaczej. Jeśli chodzi natomiast o płeć w kuchni to powiem, że kobiety gotują równie dobrze jak mężczyźni, a czasami nawet lepiej. Świadczy o tym chociażby fakt, iż Anne-Sophie Pic została okrzyknięta najlepszym kobiecym szefem kuchni na świecie, a jej restauracji przyznano trzy gwiazdki Michelin. Zazwyczaj to facet był utożsamiany z kuchnią, ale działo się tak dlatego, że zawód kucharza kojarzył się z ciężką, fizyczną pracą. Gastronomia jednak się zautomatyzowała i dzięki temu dziś może wykazać się również płeć piękna.
Czy uważa pan, że Polacy są tradycjonalistami w kuchni? Czy boimy się eksperymentów i nowych smaków?
- Ludzie są ciekawi nowych smaków, nowych dań, z dużym rozmachem sięgają do innych narodowościowo kuchni. Polacy coraz więcej podróżują i z tego to też wynika. Postępuje tendencja na zdrowe odżywianie, ale zauważyłem, że są okoliczności jak na przykład święta, w których Polacy są patriotami kulinarnymi-tradycjonalistami. I tu wielki ukłon, bo dzięki temu kolejne pokolenia poznają polską tradycję kulinarną.
Czy gotuje pan w domu?
- Ooo, zdarza się ale rzadko. Przygotowuję coś czasami w niedzielę, gdy zapraszamy do nas na obiad nasze dzieci.
Co jest według pana niezbędne w kuchni?
- Smak, węch, samodyscyplina, umiejętność pracy pod presją czasu, logiczne myślenie. Skłaniam się tu raczej ku cechom ludzkim, bez których nawet najlepsze produkty i najlepiej wyposażona kuchnia nie przyniosą oczekiwanych rezultatów.
W jednym z odcinków Master Chefa powiedział Pan do uczestnika, że obawia się, że zaraz poda mu do zjedzenia psa. Czy istnieje potrawa, której nigdy nie wziąłby Pan do ust?
- No, chociażby właśnie taka.
Czy czuje się pan w Polsce u siebie?
- Oczywiście, a to dzięki temu, że Polacy są bardzo gościnni i pomocni. Czasem dzwoniąc do rodziny we Francji mówię: u nas w Warszawie... to czy tamto. Świadczy to o tym, że czuję się w Polsce jak u siebie.
Dlaczego wybrał pan akurat nasz kraj?
- Przyjechałem tu dla obecnej żony.
Co jest najtrudniejsze w nauce języka polskiego?
- Gramatyka, to z pewnością. Zwłaszcza odmiana rzeczowników.
Co najbardziej lubi pan w prowadzeniu własnej restauracji?
- Prowadzenie restauracji wiąże się z mnóstwem różnego rodzaju następujących po sobie procesów, ściśle ze sobą powiązanych. W każdym z nich jakiś człowiek ma swoje miejsce, rolę, ma coś do zrobienia. Najbardziej lubię finał, gdy goście mojej restauracji są zadowoleni, że ugościłem ich jak należy i mam tu na myśli zarówno poziom i jakość menu, obsługi oraz atmosferę.
Jak wspomina pan swoją pracę jurora w programie Master Chef?
- No cóż, to dla mnie wciąż nowe doświadczenie, trochę przygoda. Dzięki programowi w pewnym sensie poznałem telewizję od kuchni. Udział w nim to także wyróżnienie. Atmosfera na planie była sympatyczna, poznałem wielu wspaniałych ludzi. Bywały ciężkie, kilkunastogodzinne dni zdjęciowe, ale kolejnego dnia zawsze wszyscy pełni optymizmu wracaliśmy na plan.
Czy pojawiła się w Master Chefie potrawa, która szczególnie pana zainspirowała?
- Raczej zaskoczyła pozytywnie, a były to kalmary Basi Ritz.
Czy często jest pan rozpoznawany na ulicy? Jakie są reakcje?
- Tak, dość często i w różnych miejscach. Za każdym razem spotykam się z wyrazami sympatii, to bardzo miłe i dopingujące.
Jakie są pana plany na przyszłość?
- Gotować jak najdłużej, prowadzić Bistro de Paris jak najdłużej. Niby nic szczególnego, ale tego właśnie chciałbym.
Zobacz też wywiad z Basią Ritz. Kliknij!
Anna Wiśniewska/Smaker.pl