Fot. 123RF/Picsel
Zupa towarzyszy człowiekowi od czasów neandertalskich. Co ciekawe, człowiek prehistoryczny poznał jej smak zanim wynalazł garnek. Pierwsze zupy gotowano w skórzanych workach, do których wrzucano gorące kamienie. Gotowanie pozwoliło wykorzystać resztki oraz pozornie niejadalne części pokarmów, takie jak kości. Co więcej, opracowanie pierwszych receptur tej potrawy miało istotny wpływ na zacieśnianie więzów społecznych. Znamienne jest odkrycie szkieletu człowieka, który mimo że bezzębny, nie zmarł śmiercią głodową. To pozwoliło wysnuć wniosek, że wspólnota neandertalczyków zaczęła tworzyć zręby opieki nad starszymi, a karmiła ich właśnie zupą.
Tyle archeologowie, psychologowie z kolei wskazują na wspomnienia z czasów niemowlęctwa. Według nich gorąca zupa kojarzy nam się z mlekiem matki i z karmieniem piersią. Płynne pokarmy to przecież nasze pierwsze posiłki. Pomyślmy o zupkach dla niemowląt, a łatwiej będzie nam zrozumieć źródło naszych wspomnień.
Zupa to danie ponadklasowe. Jadana była - i nadal jest - przez wszystkie warstwy społeczne, jako potrawa rozgrzewająca i sycąca. Zupą delektowała się zarówno arystokracja, jak i biedota miast oraz wsi. Gdy na francuskim dworze Burbonów podawano, powiedzmy, wykwintną cebulową, uliczni handlarze sprzedawali niedrogie danie o znajomej nazwie restaurant. Właśnie tak po francusku, nazywano zupę. W 1765 paryski przedsiębiorca otworzył lokal wydający jedynie zupy, a nad wejściem umieścił szyld z nazwą, którą dziś określamy jadłodajnie na całym świecie.
Henryk Kuroń, ojciec Jacka i dziadek Macieja mawiał, że gościa lepiej zabić, niż nie nakarmić. Gości państwa Kuroniów zatem karmiono przede wszystkim zupą, a także fasolką po bretońsku, czy bigosem, czyli daniami jednogarnkowymi, bliskimi krewnymi zup. W myśl zasady "gotujemy jedno danie, ale takie, by starczyło dla wszystkich", śp. Jacek, były minister pracy i polityki społecznej, wydawał osobiście na ulicach Warszawy właśnie zupę. Jako że tylko wojsko potrafi wykarmić ponad 2 tysiące gąb, wybór padł na grochówkę. Maciej kultywował tradycję rodzinną stawiając na gulaszową.
Wychodzi na to, że zupa to synonim ciepła i dobroci. I pewnie dlatego, w latach 30., Al Capone postanowił wybielić się w oczach społeczności, fundując jadłodajnię dla bezrobotnych, gdzie za darmo mogli dostać talerz zupy.
A jeśli właśnie nabraliście smak na talerz dobrej zupy, to w myśl zasady panów Kuroniów proponujemy gulaszową:
Przepis na gulaszową
Składniki
-> kilogram schabu karkowego
-> 3 łyżki smalcu
-> 6 ząbków czosnku
-> 6 łyżek słodkiej papryki w proszku
-> 3 łyżki ostrej papryki w proszku
-> 4 pomidory
-> 3 upieczone papryki
-> 4 ziemniaki
-> kminek, sól
Sposób przygotowania
Krok 1. Do porządnej gulaszowej potrzebujemy dwóch rzeczy - dobrego mięsa i dobrego wywaru. Sięgamy zatem po wieprzowinę karkową oraz po klarowny bulion mięsno-warzywny. Karkówkę musimy marynować przez całą noc, więc nasza gulaszowa wymaga nakładu czasu.
Krok 2. Zaczynamy od skrojenia porcji karkówki w grubą kostkę i skropienia jej sokiem z cytryny. Następnie zalewamy mięso oliwą z oliwek i obsypujemy solidną porcją słodkiej papryki. Dodajemy sześć ząbków czosnku roztartych z odrobiną soli i kminku i zamykamy w lodówce na całą noc.
Krok 3. Na drugi dzień zabieramy się do dzieła. W solidnym garze rozgrzewamy porcję smalcu, na którym przesmażamy dwie cebule pokrojone w pióra. Dodajemy mięso, przesmażamy aż puści sok, doprawiamy, znów, słodką papryką i zalewamy bulionem. Całość doprowadzamy do wrzenia.
Krok 4. W międzyczasie szykujemy dodatki. Paprykę kroimy w paski, nacieramy oliwą z oliwek i grillujemy w piekarniku, aż do lekkiego sczernienia skórek. Pomidory sparzamy i obieramy ze skórek. Ze skórek obieramy również zgrillowaną paprykę. Sięgamy po cztery ziemniaki, obieramy je i kroimy w kostkę. Warzywa dodajemy do zupy. Całość gotujemy do miękkości, doprawiając solą, świeżo mielonym pieprzem oraz, tym razem, ostrą papryką.
Gotową zupę możemy podać ze świeżym chlebem bądź zrobić zacierki. Smacznego!
BR