W książce Davida Lebovitza znajdziecie dziesiątki przepisów na lody. Klasyczne oraz nietypowe jak lody oliwne. Jednak niech Was nie zmyli nazwa. Lody to tylko ta większa, środkowa część książki. Tak naprawdę jest to też skarbnica wiedzy o dodatkach do deserów. Jak je przyrządzać? Z czym podawać? W jakich pojemnikach lub naczyniach umieszczać?
Możecie poznać odpowiedzi na te pytania wygrywając książkę „Lody: domowa manufaktura". Wystarczy, że odpowiecie na pytanie: Jakie nowe nazwy nadałbyś tradycyjnym smakom lodów?
Rozstrzygnięcie konkursu
Bardzo dziękujemy za przesłanie zgłoszeń. Oto nagrodzone odpowiedzi.
Joanna S.
"Jako wielbicielka fistaszków w każdej postaci, nieustannie ubolewam nad faktem, iż do tej pory nie natrafiłam na lody o smaku orzeszków ziemnych. Owszem, nierzadko są one wykorzystywane, jako posypka, ale jak dla mnie to zdecydowanie za mało. Marzę więc o tym, by móc się wreszcie bez umiaru delektować lodami o smaku moich ulubionych orzeszków. A gdyby tak jeszcze połączono je z mleczną, albo gorzką czekoladą,to już całkowicie rozpłynęłabym się z zachwytu."
Joanna M.
"Mój wymarzony smak lodów to mix białej landrynki z posmakiem Dr.Peppera i cynamonem :)"
Alicja M.
"Po prostu waniliowe, ale nie takie zwykłe bo podawane w musztardówkach, wspomnienie z dzieciństwa.
Stworzyłam setki domowych lodów, o różnych smakach.
Ćwierć wieku temu moim Siostrzeńcom ze skazą białkową miksowałam zamrożone banany z innymi owocami na lody, ale teraz to najczęstsza wersja lodów wegańskich-> nana ice cream, nic dziwnego.
Dekadę temu na pewnym forum ludzie mieszkający poza granicami naszego kraju podrzucali przepisy ze świeżutkiej książki Davida Lebovitza i z moją maszyną kupioną w pewnej sieci kawiarnianej kręciłam lody z solonym karmelem, z pieczonych bananów czy wietnamskie lody kawowe. A, że w dobrym guście było podawać je w domowych rożkach, to w tej samej sieci rok później kupiłam maszynkę do rurek i rożków.
Ale wracając do wymarzonych, to...
To te z dzieciństwa. Były to wyjątkowe lody... może nie w smaku, bo to bardzo klasyczne lody na żółtkach od wolno biegających kur, na słodkiej, wiejskiej śmietance o smaku waniliowym, a raczej wanilinowym, bo kto 40 lat temu na wsi miał laskę wanilii? W sklepie GS ,,Samopomoc Chłopska" kupowało się cukier wanilinowy oraz inne wiktuały... jak legendarna prlowska musztarda.
Bo tym, czym odróżniało lody kręcone na przedwojennej maszynce obkładanej lodem był też sposób ich podania. Pani Marysia, czyli przyjaciółka mojej Mamy podawała je w zawsze szklaneczkach po musztardzie z aluminiową łyżeczką. Lody były wyjątkowe, miały kryształki lodu... pewnie proces kręcenia był zbyt krótki, bo to była ręczna praca. Nie wiem czy pani Marysia je domrażała w domowej lodówce, bo takie już były, ba! nawet można było kupić już zamrażarki, które były duże i otwierane od góry. Same lody dość szybko się topiły i jak jadło się zbyt wolno to wkrótce zamiast loda miało się cos a'la zimnego szejka, czy też lodową zupę. Smak lodów z musztardówek pamiętam do dzisiaj, starałam się kiedyś go otworzyć i znalazłam przepis, który jest bardzo zbliżony do oryginału, tylko tych musztardówek brak... A przepis na lody prawie jak z musztardówek bez kręcenia jest taki:
Lody domowe-bez maszynki:
2 duże jajka
12 dag cukru
300 ml śmietanki kremówki 36%
1 łyżka przegotowanej ciepłej wody
cukier waniliowy z taką prawdziwą, jednak wolę go niż ten wanilinowy Ubić białka, dodać połowę cukru, ubić. W innej misce ubić śmietankę . W trzeciej misce ubić żółtka z wodą, dodać cukier i ew. cukier waniliowy, aż zbieleją jajka. Zmieszać delikatnie zawartość trzech misek, nakryć dokładnie folią lub przełożyć do plastykowej miski z pokrywką. Włożyć do zamrażalnika (w oryginale) na 24 godziny (ale moje zrobione wieczorem są dobre rano).
Jeszcze jakby na jakimś jarmarku ze starociami te zielone lub białe musztardówki kupić..."