Kochasz gotować?
Zarabiaj ze Smakerem na dodawaniu przepisów!
Beza szwajcarska jest świetna do dekoracji. Ma sztywną konsystencję, nie spływa, do tego bardzo łatwo na niej pracować. Przy odrobinie wprawy można wyczarować na torcie prawdziwe cuda - do tego nie jest wcale trudna w przygotowaniu. Na pewnym etapie przygotowania potrafi naprawdę podnieść nam ciśnienie poza skalę - ale jest to normalny etap jej produkcji :)) Proporcje podane w przepisie wystarczyły mi na swobodne udekorowanie tortu z 4 blatów o średnicy 18 cm.
A oto je nie Risotto, ani nie Kaszotto ale ... poznaniackie PYROTTO czyli po...
Odsłon: 316
A oto je nie Risotto, ani nie Kaszotto ale ... poznaniackie PYROTTO czyli po...
Odsłon: 316
Składniki
Miękkie masło kroimy na małe kawałeczki - u mnie kosteczki około 1x2-3cm. W międzyczasie w garnku zagotowujemy trochę wody. Do garnka dobieramy metalową miskę - za chwilę postawimy ją na garnku. Pilnujemy, by jej dno nie dotykało gotującej się wody, a znajdowało się nad nią - inaczej zrobi nam się słodka jajecznica z białek, a nie beza szwajcarska. A słodkiej jajecznicy nawet bezpański, wygłodniały pies nie tknie :)
Do metalowej miski wlewamy białka, dodajemy szczyptę soli oraz cukier. Stawiamy to na garnku i mieszamy łapką od miksera, łyżką, widelcem - czym tam sobie chcemy - do chwili, gdy rozpuści się cukier. Sprawdzamy palcami, czy nie czuć ziarenek cukru. Pilnujemy, by białka były najwyżej ciepłe - jeśli będą dość ciepłe, zestawmy miskę z garnka z wodą. Cała operacja zajmuje zwykle do 15 minut. Białka będą wyglądały na lekko podbite.
Przelewamy białka z metalowej miski do misy miksera i zaczynamy ubijanie - to kolejne 15 - 20 minut. Bijemy białka na sztywną, błyszczącą bezę. Po podniesieniu łapek miksera ''bezowy ogonek'' powinien stać na sztorc i nie opadać.
Zaczynamy stopniowo, po kawałeczku dodawać masło, starannie je ubijając. Po chwili beza zrobi się znacznie rzadsza, a po kolejnej chwili - będzie wyglądała na zważoną tak, że bardziej się nie da. Będzie wręcz dwufazowa - osobno masło, a osobno biała woda :)) to ten etap, który podnosi ciśnienie... Ignorujemy beznadziejną konsystencję i nadal dodajemy masło. Po kolejnych kilku minutach masa zaczyna wyglądać bardzo ładnie (szkoda, że na budyniowej tak nie ma... ;)) Kiedy masa jest już sztywna i lśniąca, dodajemy ekstrakt waniliowy.
W razie potrzeby dzielimy masę na części i każdą zabarwiamy na inny kolor. Wcale nie musimy barwić masy - sama z siebie też ma bardzo ładny kolorek :) Dekorujemy tort w wybrany sposób. Odstawiamy do stężenia na przynajmniej godzinę. Smacznego, ładnego i cierpliwości!!!! :)