Kochasz gotować?
Zarabiaj ze Smakerem na dodawaniu przepisów!
Przełom kwietnia i maja to odpowiedni czas na syrop z pędów sosny. Lubiany przez dzieci i dorosłych, podobny do aptecznego syropu Pini – ma właściwości przeciwkaszlowe, wykrztuśne, napotne, przeciwgorączkowe, moczopędne, odkażające, przeciwzapalne, uspokajające, lekko nasenne, wzmacniające i silnie żółciopędne.* Oprócz zastosowań ściśle medycznych, przyjemnie się go używa do sporządzania lemoniad i napojów pachnących lasem albo do skrapiania deserów, szczególnie lodów. Mniam!
Chciałam się podzielić z Wami fajnym i prostym sposobem obierania jajek. Taki...
Odsłon: 405
Bardzo proste i szybkie w przygotowaniu ciasto. Wystarczy połączyć ze sobą ws...
Odsłon: 2926
Chciałam się podzielić z Wami fajnym i prostym sposobem obierania jajek. Taki...
Odsłon: 405
Bardzo proste i szybkie w przygotowaniu ciasto. Wystarczy połączyć ze sobą ws...
Odsłon: 2926
Składniki
Zazwyczaj zbieramy pędy z sosen zwyczajnych (Pinus sylvestris), bo są najbardziej rozpowszechnione. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by do celów leczniczych wykorzystywać inne gatunki sosen, a także modrzewie, świerki i jodły. Wszystkie one nadają się na syrop.
Można zasypywać cukrem całe pędy sosny, jednak wiele lat doświadczeń nauczyło mnie, że warto je chociaż trochę rozdrobnić – łatwiej wówczas puszczają sok. A więc kroimy pędy na krótsze kawałki.
Partiami wsypujemy do dużego słoja. Każdą warstwę dość obficie spryskujemy alkoholem
i przysypujemy warstwą cukru.
Proporcja mniej więcej 1:1. Dwie garście pędów, psikanie spirytusem, dwie garście cukru. I znów – dwie garście pędów, spirytus, dwie garście cukru – aż do wyczerpania surowca.
Na wierzchu powinien być cukier. Słój zamknąć, odstawić w ciepłe miejsce – nawet na słoneczny parapet – na miesiąc przynajmniej.
Wydzielający się sok i rozpuszczający się cukier utworzą syrop, który powinien całkowicie pokryć pędy sosny – mają być zanurzone w syropie. Gdyby okazało się, że pędy są stosunkowo mało soczyste, można dodać odrobinę wody.
Gdy masz już syrop z pędów sosny, po jego odcedzeniu i nawet dość dokładnym odciśnięciu w pozostałych odrostach zostaje sporo słodyczy, smaku i wciąż jeszcze substancji aktywnych. Żal tak po prostu wyrzucić je na kompost, więc od lat umieszczam je na powrót w słoju i zalewam alkoholem o mocy około 30-50% – to zależy od upodobań i preferencji – ja lubię raczej mocniejsze nalewki niż słabe likiery. Poza tym mocniejszą nalewkę – gdyby była zbyt słodka – można odrobinę rozcieńczyć wodą – i już będzie w sam raz. Tu trzeba eksperymentować na sobie! Warto od czasu do czasu potrząsnąć zakręconym słojem, a ekstrakcja nie powinna być krótsza niż 2 miesiące, a nawet trochę dłużej. Potem odcedzić, odcisnąć, przefiltrować i najlepiej zapomnieć na rok. To tak jak z każdą nalewką. Taki tam mały bonus. Smacznego!