Smaker: Panie Piotrze, w internecie nie ma żadnych informacji na temat pana kulinarnych upodobań. Cieszymy się więc, że jako pierwsi możemy odkrywać kuchnię Piotra Mroza. Został pan nazwany królem jive'a przez jednego z jurorów programu Tańca z gwiazdami - czy nazwałby się pan królem gotowania?
Piotr Mróz: Gotuję... to znaczy potrafię coś zrobić w kuchni (śmiech). Raczej na podstawowym poziomie. Nie jestem jakimś mistrzem kulinariów... w przeciwieństwie do mojego kuzyna, który gotował na dworze angielskiej królowej. Przez dłuższy czas pracował w firmie, która obsługiwała dwór królewski. Uważam, że to nie lada wyczyn!
To faktycznie imponujące. Czerpie pan pomysły kulinarne od kuzyna?
PM: Niestety nie... Muszę przyznać szczerze, że jestem takim żywieniowym "śmietnikiem" i choć nie widać tego po mojej sylwetce, bo bardzo dużo się ruszam, to lubię jeść fast foody, takie jak kebab czy hamburger.
A to ciekawe! To jak wygląda u pana dzień - jada pan taką żywność regularnie?
PM: Nie, w ogóle nie jadam regularnie. Aczkolwiek śniadanie wybieram raczej zdrowe - kanapkę z szynką i pomidorkiem, nieraz z dodatkiem boczku. Przyznaję, że im dalej w las, tym robi się gorzej. Podwieczorek to są już pączki lub coś słodkiego, a jeszcze w tym cyklu przygotowawczym treningów do Tańca z Gwiazdami, gdzie nie ma czasu, żeby zjeść normalnie - to w ogóle jest biednie z moim jadłospisem. Wtedy właśnie odzywa się we mnie chęć fast food'owego jedzenia.
Zawód aktora, czyli praca na planie, też chyba nie pomaga w utrzymaniu zdrowych nawyków żywieniowych?
PM: Może zaskoczę, ale akurat jak jestem na planie, to ta regularność jest zdecydowanie większa. Wszystko dlatego, że mamy firmę, która o nas dba. Zaczynamy śniadaniem o 7:00, a później - między 12:00 a 14:00 przyjeżdża do nas obiad. Wtedy jem regularnie i coś dobrego..., bo zrobionego przez kogoś (śmiech). Sam bym sobie takich potraw nie zrobił.
Jest pan niezwykle aktywną osobą. Widać, że dużo pan ćwiczy, a ostatnio nawet morsuje. Nie myślał pan o dostosowaniu diety, żeby pasowała do takiego sportowca?
PM: Jeszcze takiej nie stosuję, bo na razie nie mam takiej potrzeby. Zmienia się jednak moja świadomość na temat żywienia i chciałbym zacząć wybierać zdrowsze dania. Rzeczywiście, gdy więcej ćwiczę, to w moim jadłospisie pojawia się dużo mięsa, np. kurczaka. Zdaję sobie sprawę, że takie jedzenie doda mi energii do wszystkich aktywności. Niestety, typowa dieta pudełkowa by się u mnie nie sprawdziła, bo jestem dość wybredny. Mam swoje skrzywienia kulinarne, które wyniosłem z młodości i które trudno byłoby zmienić.
Co jada pan najchętniej?
PM: Bardzo lubię właśnie pierś z kurczaka - grillowaną albo w panierce, z dodatkiem frytek, surówki czy buraczków. Uwielbiam łososia i rzadko kiedy się nim najadam - mógłbym jeść go naprawdę dużo. Mam wrażenie, że reaguję na to, na co ma ochotę mój organizm. Chętnie jadam też standardową polską kuchnię - schabowy, gołąbki. Wychowałem się w małej miejscowości i mama raczej tak nas karmiła, więc gdzieś mi takie smaki zostały.
Im prostsza kuchnia, tym lepsza?
PM: Tak, tak mi się wydaje. Chyba moje podniebienie nie lubi tych wszystkich ekskluzywnych smaków. Inaczej mają ci, którzy zostali wychowani w mieście i co niedzielę wychodzili na obiad do restauracji. Ja nie mam takich doświadczeń, bo w mojej małej miejscowości nie było, gdzie wychodzić. Jedliśmy to, co mama ugotowała i niczego nam nie brakowało.
Czy mama dobrze gotowała?
PM: Tak, bardzo dobrze. Jej gołąbki to jest... piękna historia (śmiech). Bardzo dobre bitki robiła, generalnie takie polskie jedzenie.
Kulinarne wybory Piotra Mroza
Wyjechał pan jednak w dość młodym wieku do Warszawy - nie ciągnęło pana do odkrywania nowych smaków?
PM: W jakimś stopniu eksperymentowałem. Muszę przyznać, że na początku Warszawa bardzo mnie stresowała i schudłem 10 kilogramów. Potem oczywiście wróciłem do normalnej wagi i zacząłem miejskie życie. To, czego nie robiłem jako bardzo młody człowiek, faktycznie zacząłem praktykować później. Spróbowałem wtedy sushi, ale jednak cały czas to oscylowało w obrębie tego fast foodu. Wciąż twierdzę, że wolę tradycyjne dania.
Wróćmy do tego, jak pan jada - reaguje pan na sygnały organizmu?
PM: Tak, aczkolwiek możemy go przyzwyczaić do pewnych niezdrowych rzeczy i on będzie reagował po prostu w taki sposób, jak go zaprogramujemy.
Na przykład do cukru?
PM: Na przykład, chociaż teraz w tym intensywnym czasie wysiłku fizycznego, cukier akurat jest mi potrzebny. Spadek cukru też potrafi dać się we znaki, więc gdy jestem ospały i zmęczony, staram się zjeść batonika. Po prostu chcę mieć prąd do tego, żeby później być królem jive'a... a to nie jest łatwe, oj zdecydowanie nie! (śmiech)
A czy ma pan jakieś niezdrowe przekąski, po które pan sięga?
PM: No to jest kebab... Mam w ogóle rytuał po każdym odcinku Tańca z gwiazdami, żeby go jeść lub hamburgera - w formie takiej nagrody. Na szczęście spalam to poprzez liczne treningi, po pięć godzin dziennie. Od końca lipca miałem tylko dwa dni wolnego.
Czy pana partnerka Agnieszka też lubi takie jedzenie?
PM: Nie, ona się zdrowo odżywia.
Kto lepiej gotuje?
PM: Zdecydowanie Aga! Wydaje mi się też, że kuchnia jest bliższa kobietom. Choć nie zawsze, co pokazał mój kuzyn. Zostaję jednak przy tym stereotypowym układzie, gdzie to kobieta jest dominantą w kuchni. Aga odżywia się dobrze i uczy mnie tego zdrowego odżywiania. Kiedyś te niezdrowe nawyki dadzą o sobie znać i trzeba zacząć o tym już myśleć.
Macie z panią Agnieszką podobne smaki?
PM: No właśnie nie. Zawsze musimy znajdować taki złoty środek, bo nasze smaki się różnią. Aga jest przeciwna fast foodom, więc uczę się przy niej innego sposobu odżywiania.
Zdradzi pan wasze popisowe dania?
PM: Aga gotuje wiele różnych dań, które jem, a nawet pewnie bym nie umiał ich nazwać. Robi bardzo dobry makaron i też te tradycyjne dania pod moje gusta. A jak trzeba zrobić spaghetti, to Aga mówi: "Piotr, zrób spaghetti, bo ty robisz je naprawdę dobre".
Często państwo wyjeżdżacie. Na pana profilach społecznościowych jest wiele zdjęć z różnych miejsc w Polsce czy za granicą. Czy podczas tych podróży odwiedza pan restauracje i uczy się nowych smaków?
PM: Tak, jak najbardziej. Znam już miejsca, gdzie dostanę dobry placek po węgiersku (jedno z moich ulubionych dań). Jak jesteśmy na Mazurach, to próbujemy wszelkiego rodzaju ryb. A w nadmorskich kurortach znajdę coś, co kocham najbardziej, czyli... kebab (śmiech). Gdy gdzieś jesteśmy, to najczęściej staramy się poznawać lokalne smaki, odkrywać regionalną kuchnię i czerpać inspiracje kulinarne. Nie zawsze te eksperymenty są udane, ale warto próbować. A w lecie z kolei zawsze jem dużo owoców. U rodziców mam taki duży sad - jem truskawki, śliwki, jabłka i gruszki. Cały dzień potrafię jeść tylko je.
Wychodzi na to, że lubi pan smakować...
PM: Lubię jeść i staję się coraz bardziej świadomy potraw, które są w moim jadłospisie. I chcę podkreślić, że ruch i bycie aktywnym jest niezwykle ważne. Pozwalam sobie na te mniej zdrowe przekąski, dlatego, że dużo ćwiczę i mój organizm potrzebuje energii. A gdy już trochę zwolnię, to przyjdzie też zmiana diety.
Przepis na krem mascarpone z borówkami
według Piotra Mroza
Fot. 123RF/Picsel
Jest to moja ulubiona słodycz. Lubię robić krem mascarpone z borówkami (koniecznie z krzaczka z ogrodu moich rodziców) - czuję, że jest moim popisowym deserem.
Składniki:
- 250 g serka mascarpone,
- 2 żółtka,
- 2 łyżki cukru,
- borówki.
Wykonanie:
250 gram serka mascarpone umieszczam w garnku. Dodaję dwa żółtka i dwie łyżki cukru, żeby deser był słodszy. Wszystko miksuję na gładki krem. Przekładam łyżkę kremu do pucharka, a następnie układam warstwę borówek. Powtarzam czynność, aż nie skończą się produkty. Można wykorzystać inne owoce, ale z borówkami ten deser najbardziej mi smakuje.
Dla Smakera rozmowę przeprowadziła: Joanna Cebulak-Brzykcy
"Gwiazdy od kuchni" to cykl wywiadów, podczas których znane osobistości rozmawiają ze Smakerem o ulubionych potrawach, inspiracjach i podróżach kulinarnych. Zapraszamy do poznania ukochanych smaków gwiazd. Więcej artykułów tutaj »