Dziś wolimy kupować produkty wytworzone właściwie za przydomową miedzą/Picsel
Podczas gdy jeszcze kilkanaście lat temu wizyta w galerii handlowej potrafiła być dla wielu nobilitującą atrakcją, dziś jest ona wypierana przez zakupy robione coraz częściej na swojskim placu targowym. Dzieje się tak, bo Polacy zaczynają rozumieć, że jedzenie kupione u rodzimych producentów jest po prostu smaczniejsze i zdrowsze.
Smaczne, bo „nasze"
Okres transformacji pozwolił otworzyć się Polsce na Zachód. Towary, które jeszcze w czasach PRL-u pojawiały się - w ograniczonych ilościach - jedynie w Peweksach i pozostawały zarezerwowane tylko dla nielicznych, były nagle na wyciągnięcie ręki. Pierwsze zachłyśnięcie się Zachodem trwało przeszło dekadę: Polacy, głodni nowych smaków, marek i doznań zostawiali swoje pieniądze tam, gdzie Zachodu można było choćby liznąć.
Do pierwszych lokali serwujących szybkie jedzenie ustawiały się w Polsce kolejki. Zdarzało się, że na otwarciach pojawiali się miejscy i wojewódzcy oficjele: prezydenci i burmistrzowie, a nawet księża - gotowi oczywiście święcić kolejne gastronomiczne przybytki.
Wydaje się jednak, że zdążyliśmy już nasycić nasze apetyty i od kilku lat obserwujemy tendencję odwrotną: powstają oto kolejne miejsca, w których możemy kupować wyroby rodzimych producentów - nabiał, soki, alkohole, wypieki czy mięsa. Podczas gdy jeszcze kilkanaście lat temu gotowi byliśmy płacić za „metki" zagranicznych producentów, dziś wolimy kupować produkty wytworzone właściwie za przydomową miedzą.
I słusznie, bo towar pochodzący od rodzimych producentów nie wchodzi w skład przemysłowego łańcucha dostaw i często trafia do nas prosto z wytwarzających je gospodarstw. Rolnik, który produkuje niewielkie ilości jedzenia, ma czas i możliwość, by lepiej zadbać o jego smak i jakość. Pieniądze wydane zaś na zakup takiego produktu zostają w kraju, napędzając gospodarkę i stymulując do wzrostu polski biznes. Zakup każdego „swojskiego" produktu pozwala bowiem stworzyć nowe (lub utrzymać już istniejące) miejsce pracy.
To dlatego Zott Polska pozyskuje swój podstawowy surowiec - mleko - wyłącznie od rodzimych dostawców. Polscy hodowcy są niejako sami w sobie gwarancją świeżości i dobrego smaku, a uzyskany produkt jest rezultatem ich dobrej i uczciwie wykonanej pracy. Nie bez znaczenia pozostaje też fakt, że mleko to musi pochodzić wyłącznie od krów karmionych paszą bez GMO, na co przedsiębiorstwo Zott zwraca szczególną uwagę.
Liczy się sezonowość
Ponieważ na zakupy u rodzimych producentów decyduje się coraz więcej Polaków, w większych miastach kraju pojawia się coraz więcej miejsc, w których konsumenci poszukujący zdrowych produktów mogą je kupić bezpośrednio od wytwórców. Hale i place targowe wracają więc do łask, tyle że w formie pasującej do dzisiejszych realiów.
Popularność jedzenia naturalnego - pochodzącego od zaufanych producentów - bierze się przede wszystkim stąd, że rodzimi dostawcy nie stosują metod rolnictwa intensywnego, przez co mogą zagwarantować wysoką jakość i świeżość swoich wyrobów.
Dla wielu z nas elementem decydującym o zakupie danego produktu spożywczego jest również jego pochodzenie. To, co jeszcze w latach 90. nęciło polskich konsumentów łaknących odmiany i zachodniego blichtru - egzotyczne pochodzenie towarów - na niewielu osobach robi dziś wrażenie. Zdaliśmy sobie bowiem sprawę, że „zagraniczne" nie zawsze musi być lepsze niż „swojskie". Zwłaszcza jeśli nie da się sprawdzić, skąd dany towar do nas dotarł i z wykorzystaniem jakich metod (czy surowców) został wyprodukowany.
Kupując u sprawdzonych producentów możemy również korzystać z prozdrowotnych dobrodziejstw, jakie niesie z sobą płodozmian i sezonowość upraw, ciesząc się jedzeniem, które wzrasta zgodnie z cyklem natury. Rodzimi dostawcy proponują bowiem to, co w danej chwili jest po prostu w rozkwicie - i na co w określonym czasie nasz organizm może mieć wzmożone zapotrzebowanie.
Rodzimi wytwórcy pożywienia rzadko parają się także masową, wysokonakładową produkcją jedzenia. Rzadziej sięgają po konserwanty, inwazyjne środki bakteriobójcze czy środki ochrony roślin, których stosowanie w przypadku upraw prowadzonych na dużą skalę bywa po prostu konieczne.
Idąc z duchem czasów i dostrzegając sens wspierania rodzimych przedsiębiorców, firma Zott wprowadziła na rynek nową linię produktów naturalnych sygnowaną logiem „Primo", która korzysta z tradycyjnych, regionalnych receptur i z wielopokoleniowych doświadczeń polskich rolników. Wszystko po to, aby konsumenci poszukujący odmiany od zwyczajnych wyrobów mogli wreszcie znaleźć coś dla siebie.
Naturalnie, że naturalne!
Mleko wykorzystywane do produkcji jogurtów, twarogów i śmietan z linii Zott Primo pochodzi od dostawców, którzy słyną w swych regionach z jakości produkowanego nabiału. Mają oni swoje gospodarstwa w pobliżu Opola oraz Głogowa w kujawsko-pomorskim, gdzie mieszczą się zakłady produkcyjne Zott.
Marka Primo oferuje konsumentom naturalny nabiał, wyprodukowany z wykorzystaniem tradycyjnych metod produkcji i stworzony na bazie mleka pochodzącego od krów karmionych paszami bez domieszek GMO. Są to zatem wyroby zdrowe, tworzone z użyciem składników, których jakości możemy zaufać w ciemno, nie obawiając się o wpływ, jaki potencjalnie mogą mieć na nasz organizm.
Materiał powstał we współpracy z firmą Zott
