„Zapomnijcie o staromodnym i ciężkim jedzeniu z kraju niedostatku. Ćwierć wieku po upadku komunizmu Polska ma silną gospodarkę, a jej kuchnia jest znacznie lżejsza" - tak rozpoczął swój artykuł słynny kanadyjski krytyk kulinarny Ron Eade po lunchu w ambasadzie RP w Ottawie, podczas którego wraz z moim mężem promowaliśmy nowoczesną kuchnię polską wśród dziennikarzy, szefów kuchni i autorów książek kulinarnych.
Nic dziwnego, że Ron Eade siadał do naszego stołu z pewnym nastawieniem. Wielokrotnie, nawet z ust Polaków, słyszałam, że nasza kuchnia jest pszenno-buraczana. Szczerze mówiąc, serdecznie tego określenia nie znoszę i kompletnie się z nim nie zgadzam. Z niejednego pieca jadłam chleb, kosztowałam dań niemal wszystkich kuchni świata, bywałam w najlepszych restauracjach w Europie i Ameryce i mogę powiedzieć jedno: kuchnia polska jest absolutnie niezwykła - różnorodna, zaskakująca, niebywale smaczna i coraz bardziej nowoczesna. Zmienia się tak samo dynamicznie, jak nasz kraj. Od kilku lat bez kompleksów wytrzymuje konkurencję z najbardziej znanymi kuchniami europejskimi, a w naszym regionie jest po prostu perłą.
Jednak Kanadyjczykom i Amerykanom zwykle nie kojarzy się najlepiej - najczęściej z kiełbasą, bigosem, wódką i pierogami. Wiem o tym, bo mieszkaliśmy trzy lata w Stanach Zjednoczonych i trzy lata w Kanadzie. Czas to w końcu zmienić i pokazać, że potrafimy jeść lekko, nowocześnie i pysznie. To prawda, że polskie sklepy za oceanem radzą sobie całkiem dobrze. Wędliny, słodycze, pieczywo, sery, zwłaszcza białe, oraz przetwory cieszą się dużym powodzeniem nie tylko wśród Polaków, ale także Kanadyjczyków czy Amerykanów. Zresztą od kilku lat podbijają też Europę.
Jednak z restauracjami polskimi za oceanem jest gorzej. Zwykle są to jadłodajnie z bardzo tradycyjnymi daniami, serwujące potrawy dość ciężkie, mało finezyjne, choć owszem, zdarza się, że niezwykle smaczne. Może dzieje się tak dlatego, że ostatnia fala emigracji polonijnej to lata osiemdziesiąte? Wtedy rzeczywiście na polskich stołach królowała kapusta zasmażana, ziemniaki i kotlet jajeczny, a w polskich restauracjach drobiowy „schabowy" doważany pieczarkami albo ananasem. Gospodynie domowe zastępowały szynkę mortadelą, marcepan robiły z fasoli, a czekoladę wyczarowywały dzieciom w postaci bloku kakaowego z bakaliami. Polska kuchnia była wtedy „zastępcza", zupełnie jak etykieta na wyrobie czekoladopodobnym wystanym w długiej kolejce. Nikt wówczas nie słyszał o gęsi, chłodniku, szparagach czy serach zagrodowych. Ale kuchnia polska przez ostatnie lata zmieniła się nie do poznania, z czego powinniśmy być naprawdę dumni.
Jeszcze kilka lat temu w modzie było japońskie sushi, meksykańskie burrito i włoska pasta. Dziś coraz częściej i coraz chętniej Polacy stawiają na rodzime dania. Mają w czym wybierać. Oprócz kanonu - zup, pierogów, gołąbków czy mielonych - i domorośli kucharze, i szefowie kuchni coraz częściej sięgają po potrawy regionalne, dawne przepisy oraz lokalne smaki. Już nie tylko wieprzowina, kapusta, ogórki kiszone, fasolka szparagowa czy ziemniaki królują na polskich talerzach, ale coraz częściej staropolskie krupy, olej rydzowy, jarmuż czy topinambur. Wraca moda na czarny bez, morwę białą, mirabelki, grasicę czy nereczki. Tryumfy święcą lokalne pasieki, serowarnie i mikrobrowary. Na targi śniadaniowe propagujące tradycyjne produkty bez paskudnej chemii tłumy walą drzwiami i oknami, bo my, Polacy, w istocie rzeczy jesteśmy wielkimi smakoszami. Lubimy dobrze zjeść, lubimy grillować, biesiadować, smakować.
W ostatnich latach wydano wiele znakomitych książek propagujących nowoczesną kuchnię polską, ale często są to propozycje nie dla kucharzy amatorów, ale dla zaawansowanych, wyposażonych w kosmiczny sprzęt. Trudno w przeciętnym polskim M-3 operować ciekłym azotem, pistoletem wędzarniczym, strzelającym cukrem czy maszyną sous vide. Moja książka jest dla tych wszystkich, którzy mają w kuchni sprzęt podstawowy - nóż, deskę do krojenia, garnek i blender. Którzy kochają tradycyjną kuchnię polską, ale chcą zaskoczyć siebie i gości dobrze znanymi daniami przyrządzonymi i podanymi inaczej. Zatem noże w dłoń, para buch, wyobraźnia w ruch! Witajcie w świecie kolorowych pierogów, tatara z lubczykiem i śledzi z kawiorem. Niech smak pstrąga w maku i tęczowych gołąbków będzie z Wami!
Kasia Bosacka
KATARZYNA BOSACKA: dziennikarka telewizyjna i prasowa, autorka kultowego już programu „Wiem, co jem" w TVN Style, jedynej audycji konsumenckiej ukazującej się w telewizji nieprzerwanie od siedmiu lat. Żona Marcina Bosackiego, byłego ambasadora RP w Kanadzie, niestrudzona ambasadorka kuchni polskiej, swojskich smaków i rodzimych produktów spożywczych. Wcześniej przez trzy lata mieszkała z rodziną pod Waszyngtonem, gdzie mąż był
korespondentem „Gazety Wyborczej" a ona - „Wysokich Obcasów". Laureatka Telekamery, Kryształowego Pióra, Lauru Ekoprzyjaźni oraz głównej nagrody „Libertas et Auxilium" Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Z wykształcenia polonistka, z pasji - szefowa kuchni. Jak sama mówi, najlepiej odpoczywa, stojąc przy garach, a ma dla kogo gotować. Bosaccy wychowują czwórkę dzieci: Jana, Marię, Zofę i Franka oraz niezwykle wybrednego psa rasy prawie gończy polski czekoladowy, który byle czego do pyska nie bierze.
Książka do kupienia tutaj