Spis treści:
- Ryba udająca Greka
- Pierogi - czy na pewno ruskie?
- Fasolka po bretońsku
- Placki po węgiersku
- Pączki hiszpańskie czy wiedeńskie?
- Śledź po japońsku
- Kawa po turecku
Jeżeli lubicie wyzwania, spróbujcie podczas podróży po Japonii zjeść dobrze znanego wszystkim Polakom śledzia po japońsku. Równie karkołomnym zadaniem może okazać się zamówienie w greckiej tawernie słynnej ryby po grecku. Mimo że nazwy tych potraw sugerują nam, że pochodzą one z odległych zakątków świata, bardzo często się zdarza, że w tych zakątkach wcale o nich nie słyszano. Skąd więc w naszym menu takie pozycje? Odkryj tajemnicę popularnych dań.
Ryba udająca Greka
Delikatna ryba w panierce, ukryta pod grubą warstwą warzyw, ugotowanych do miękkości i doprawionych koncentratem pomidorowym. Każdy Polak natychmiast rozpozna w tym opisie rybę po grecku. Jednak czy jest to coś, co zamówilibyśmy u stóp Partenonu? Nie ma się co łudzić - żaden Grek nie ugości nas taką potrawą. Co więcej, najpewniej będzie zszokowany, że nad Wisłą takie danie jest kojarzone z jego ojczyzną.
Skąd więc ta nazwa? Zdania w tej kwestii są podzielone, jednak najczęściej uznaje się, że danie to powstało w wyniku spolszczenia oryginalnego, greckiego przepisu. Faktycznie, w tamtejszej kuchni możemy spotkać owoce morza serwowane w pomidorowo-warzywnym sosie, jednak ani w smaku, ani w formie nie przypominają znanej nam ryby po grecku. Tak więc możemy mówić jedynie o bardzo delikatnej inspiracji, która wprowadziła do polskiej kuchni nieco śródziemnomorskiego kolorytu.
Pierogi - czy na pewno ruskie?
Kolejną kulinarno-lingwistyczną zagwozdkę stanowią ruskie pierogi, które większość z nas zapewne utożsamia z terenami dzisiejszej Rosji. Jak więc wytłumaczyć fakt, że nasi wschodni sąsiedzi pierogi wypełnione farszem z twarogu, ziemniaków i cebuli nazywają pierogami polskimi? Tak naprawdę jest to typowo polska potrawa, przy czym nie mówimy tutaj o Polsce w dzisiejszych granicach. Potrawa ta pochodzi z terenów Rusi Czerwonej, czyli Zachodniej Ukrainy, należącej przed II Wojną Światową do Polski. To właśnie od niej, a nie od dzisiejszej Rosji, wywodzi się przymiotnik „ruski".
Fasolka po bretońsku
Równie wielu problemów nastręcza fasolka po bretońsku. Faktem jest, że francuska Bretania ma nam bardzo wiele zaoferowania, jednak jedną z tych rzeczy nie jest doskonale znana wielu Polakom fasolka po bretońsku. Bardziej niż francuskie przysmaki, przypomina ona brytyjskie „baked beans".
Czyżby nazwa tej potrawy była jedynie przejęzyczeniem? Wiele na to wskazuje, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę to, że dawniej mieszkańców Zjednoczonego Królestwa nazywano Britonami. W toku historii zapomniano o tym określeniu, podobnie jak i o pochodzeniu fasolki po britońsku, która w wyniku tego procesu stała się swojsko brzmiącą fasolką po bretońsku. Najpewniej nic już tego nie zmieni, a Polacy odwiedzający Bretanię wciąż będą poszukiwali swojej ulubionej potrawy.
Placki po węgiersku
A jak się sprawa ma ze słynnymi plackami węgierskimi, których na Węgrzech raczej nie skosztujemy? W tym wypadku, za nieco mylną nazwę, również odpowiadają nasze stereotypowe skojarzenia. W końcu czy znamy bardziej węgierską potrawę niż gulasz? W takim razie placki polane tym sosem również muszą być węgierskie. Nawet jeśli wymyślono je daleko od Balatonu.
Pączki hiszpańskie
Kucharzom oraz językoznawcom niemniej problemów sprawiają pączki hiszpańskie. Zdarza się, że zakupimy je również jako pączki wiedeńskie. Skąd więc powiązanie ze słoneczną Hiszpanią? Studiując recepturę, niemal natychmiast nasuwa nam się skojarzenie z innymi przysmakiem z tamtego regionu - churros. Prawdopodobnie właśnie w tym daniu powinniśmy upatrywać korzeni tzw. pączków hiszpańskich.
Śledź po japońsku
W czasach PRL-u jedną z najpopularniejszych przystawek był światowo brzmiący śledź po japońsku. Cóż to takiego? Najczęściej był to filet śledziowy obwinięty dookoła połówki jajka ugotowanego na twardo. Podawano go na sałatce jarzynowej, przyozdobionego cebulką, majonezem oraz groszkiem konserwowym. Wykwintnie, czyż nie?
Mimo wszystko trudno sobie wyobrazić, aby którykolwiek z japońskich szefów kuchni zaserwował swym gościom marynowane śledzie zalane sosem majonezowym. Skąd więc ta myląca nazwa? Najpewniej nieszczęsnego śledzia spotkał podobny los, co kawę po turecku i sałatkę szwedzką. Była to ciekawa próba ożywienia szarej, socjalistycznej rzeczywistości poprzez wprowadzenie do niej egzotycznego kolorytu, nawet jeśli miałby on zawierać się wyłącznie w nazwie dania. Z jakim skutkiem? To już zupełnie inna historia.
Kawa po turecku
Na liście potraw z zagranicznym rodowodem znajdziemy także kilka napojów. Jednym z nich jest kawa po turecku, niemająca zbyt wiele wspólnego z Turcją oraz bawarka, która częściej niż w Bawarii bywa pijana w Wielkiej Brytanii. A jaka jest ich historia? Chociaż poddani Elżbiety II bardzo upodobali sobie bawarkę, nie są autorami przepisu na ten napój. Wbrew pozorom nie wymyślili go również nasi zachodni sąsiedzi.
Jak wiele receptur, ta także powstała w ojczyście współczesnej gastronomii, czyli we Francji, a sprawcą całego zamieszania jest pewien kucharz, który postanowił przygotować ten napój na cześć bawarskiego księcia, odwiedzającego Paryż. W przypadku kawy po turecku wiele osób uznaje, że spotkał ją podobny los, co opisywanego wcześniej śledzia po japońsku - światowa nazwa osładzała nieco siermiężną rzeczywistość. Tradycyjnie kawę w Turcji przygotowuje się w mosiężnych kawiarkach, wstawianych do ognia lub bardzo gorącego piasku. Przygotowany w ten sposób napar w niczym nie przypomina kawy parzonej bezpośrednio w szklance, którą podawano w każdym peerelowskim lokalu.
Zobacz także:
Najlepsze danie z PRL? Makłowicz wspomina o jednej potrawie »
Bije pączki na głowę. Kultowy przepis na pieróg z jabłkami od siostry Anastazji »
Co dzieje się z ciałem, gdy co rano pijesz wodę z kurkumą? Widać od razu »