"Jako, że zbliżają się Święta, opiszę wigilijną zupę, która została przez moją pochodzącą z Kujaw babcię wymyślona w ciężkich czasach z biedy, a która okazała się tak smaczna, że dziś jest świątecznym przebojem nie tylko na naszym stole, ale weszła do repertuaru bożonarodzeniowych dań również w gronie sąsiadów i znajomych. Zupa nazywa się Kwaśnica, ale z góralską kwaśnicą, sławioną przez Golec Orkiestra ma niewiele wspólnego. Robi się ją z kwaśnego wywaru, który pozostaje po obgotowaniu kiszonej kapusty na inne dania (bigos, pierogi, kapustę z grochem albo grzybami). Tak, jak napisałam, przepis powstał w ciężkich czasach, w latach 60-tych, gdy dziadkowie borykali się z problemami finansowymi i któregoś roku nie było za co przygotować tradycyjnej Wigilii. Jedna z sąsiadek obdarowała babcię michą kiszonej kapusty, z której ta przygotowała kapustę z grochem i wówczas wpadła na pomysł wykorzystania kwasu pozostałego po obgotowaniu owej kapusty. Przygotowała wywar z warzyw (mała marchew, duża pietruszka, kawałek selera, cebula, liść laurowy, pieprz, czosnek + dzisiaj dodajemy suszone grzyby, najlepiej dużo, ale w tym pierwotnym przepisie ich nie było). Gdy warzywa zmiękły, dolała kwas z obgotowanej kapusty i zabieliła zupę śmietaną. Podała ją z ręcznie robionym makaronem krojonym w trójkąty. Okazało się, że zupa tak zasmakowała rodzinie, że o będącej dotychczas tradycją rybnej, nie chciała więcej słyszeć. I tak już od pół wieku na wigilijnym stole króluje u nas "Kwaśnica", koniecznie z ręcznie robionym trójkątnym makaronem. Zupa stała się też przebojem firmowych i towarzyskich "Wigilii", koledzy, sąsiedzi i współpracownicy pobrali przepisy i kilka rodzin zaczęło samodzielnie gotować ją na Święta lub Nowy Rok, bo ta niezbyt atrakcyjna wizualnie, ale bardzo smaczna kwaśna zupa jest fantastycznym remedium na posylwestrowego kaca :)"
Co jada się w małopolsce? Kliknij!